Pani Lilianna i jej mąż Piotr opowiedzieli nam swoją historię związaną ze zmianą swoich nawyków żywieniowych. Miała wtedy 41 lat i była osobą otyłą.
Pracowała w handlu, praca była ciężka i stresująca. Nie zwracała uwagi na sposób odżywiania, czasu było mało a pracy coraz więcej. Był rok 1998 i w tym czasie dostała do przyuczenia młodego człowieka, miał na imię Janusz i razem jadaliśmy śniadania. Zdziwiłam się, że tak mało jada i to bez chleba. Byłam zaniepokojona jak mi się wydawało taką ilością jedzenia. Janusz się tylko uśmiechnął i na drugi dzień przyniósł mi książkę dr Kwaśniewskiego
„Dieta optymalna”’. Przejrzałam i zaciekawił mnie temat jaskry na którą już wtedy chorowałam. Dokuczały mi nadżerki żołądka, uporczywe migreny, nerwica, kamica żółciowa oraz uporczywe bóle kręgosłupa. Więc czytałam książkę i zdałam sobie sprawę jak do tej pory źle się odżywiałam. Bo przecież czasu było mało, mąż, dwóch synów w wieku szkolnym, praca itd. Tylko usprawiedliwiałam się sama przed sobą. Zaczęłam od odstawienia chleba, cukru, klusek. Początkowo gotowałam sobie tylko dla siebie, lecz było to trochę uciążliwe i stopniowo redukowałam spożycie cukru i innych produktów dla całej rodziny. Chciałam na temat diety wiedzieć jak najwięcej, jeździłam na spotkania , wczasy optymalne, zaprenumerowałam gazetę Optymalni żeby mieć kontakt z jak największą ilością ludzi odżywiających się w ten sam sposób co ja.
Już po kilku tygodniach ustąpiła mi zgaga, byłam spokojniejsza i co najważniejsze schudłam kilka kilogramów. Jednak ciągle miałam nadciśnienie w gałce ocznej. Po konsultacji z dr Kwaśniewskim wzięłam prądy selektywne i czekałam na efekty. Po trzeciej serii zabiegów ku mojej radości byłam badana w Klinice okulistycznej w Katowicach po ciśnieniu nie ma śladu. Nerwica też się uspokoiła lecz ciągle nie potrafiłam utrzymać właściwych proporcji. Na początku diety w pierwszym i drugim roku jadłam za dużo białka i małe ilości warzyw, nie zwracałam uwagi na witaminę C. Potem znów na odwrót za mało białka i pojawiły się kłopoty z żołądkiem. Po konsultacji z dr Ewą Gwóźdź i serii zabiegów prądów selektywnych S na żołądek nadżerki się zagoiły.
Mąż nie od razu chciał się tak odżywiać, lecz mnie zachęcał do diety a ja chciałam, żeby cała moja rodzina zdrowo się odżywiała. Mąż miał początek cukrzycy, sporą nadwagę, problemy z kolanami, nerwicę i często się przeziębiał.
Nasi synowie też dali się przekonać o dobrodziejstwach optymalnego odżywiania. Ciągle nad tym pracuję by nie schodzili z raz obranej drogi. Moja przyszła synowa również postanowiła zdrowo się odżywiać, robi pyszne śniadania optymalne i pyszne zupy.
Mieszkam na uboczu dużego miasta, mamy ogród i duży sad. Mamy swoje warzywa i nie używamy chemii i żadnych innych ulepszaczy. Dawniej robiłam kompoty i dżemy, teraz jest mi bez różnicy czy mam jedno czy cztery wiaderka brzoskwiń. Jedynie co mnie cieszy to orzech bo z orzechów piekę ciasta optymalne. Coraz trudniej kupić dobre jajka i mięso. Od trzech lat hodujemy kurki, indyki, perliczki. Mąż nie od razu chciał się zgodzić bo lubi rabaty kwiatowe ale od kiedy sam przeszedł na dietę ustąpił. Wiadomo, że przy drobiu jest sporo pracy ale i radość ogromna.
Mamy duży sad, trawę trzeba kosić i zawsze był z tym kłopot. Teraz trawę a w tym mlecze, koniczynę i inne zioła suszymy, przechowujemy a zimą dodajemy dla kur. Liście służą za podściółkę. Latem zielone odpady dajemy kurą. Z owoców takich jak: aronia, porzeczka, agrest czy wiśnia robimy soki na zimę bez, lub z małą ilością cukru. Trochę do zamrożeni albo na zimę. Jabłka i gruszki trochę do spożycia, resztę rozdaję. Nic się nie marnuje nawet obierki z warzyw. Kiedyś był problem co zrobić z białkiem z jaj, w rodzinie jest 6 osób to trochę się nazbiera. Teraz kury dostają do jedzenia oczywiście gotowane. Nawet skorupki z jaj są wykorzystane a zimą jest idealny nawóz do ogrodu. Nasze jajka są przepyszne a mięso idealne. Jest sporo pracy, większość prac wykonuje mąż, dba o czystość przy drobiu i wszystkie inne prace w ogrodzie. Młodszy syn zajmuje się sprawami technicznymi, zaadaptował stary garaż na kurnik, zadaszenie na wybiegu.
Dużo radości przynosi obserwacja tych ptaków, szczególnie jak wykluwają się młode. Mamy po 56 lat, czujemy się dobrze, nie zażywamy żadnych leków.
Mąż interesuje się sportem, lubi grać w tenisa stołowego. Lubimy chodzić po górach, ja lubię Nord walking i poezję.
Cieszy mnie, iż mąż rok temu rzucił palenie. Trochę był nerwowy lecz po konsultacji z lekarzem optymalnym wziął prądy PS na CUN. Teraz jest naprawdę dobrze, mam kochającego męża a kurki znoszą ,, Złote jajka ”.
Chciałabym zaapelować do młodych i nie tylko : Jeżeli posiadacie skrawek ziemi, wykorzystajcie go dla swojego zdrowia bo naprawdę warto.
W piękny lipcowy dzień na zaproszenie naszych pacjentów wybrałam się do Zabrza, by zobaczyć ich domowe ptactwo i wysłuchać historii związanej z dietą optymalną. Panią Liliannę znam kilka ładnych lat i widziałam zachodzące w niej zmiany. Interesuje się wszystkim co dotyczy zdrowego stylu życia.
Ku mojemu zaskoczeniu ich dom znajduje się o obrzeżach Zabrza prawie w środku lasu. Przywitał mnie niesamowity spokój, obfita zieleń i przemili gospodarze. W ogrodzie pod dużym orzechem na stoliku czekało pyszne migdałowe ciasto z bitą śmietaną i jagodami do tego aromatyczna kawa. Słychać było śpiew ptaków i gdaczenie indyków. Pani Lilianna i jej maż Piotr z dumą oprowadzali mnie po swoim obejściu. Po ogrodzie biegały kury i indyki. Dla gospodyni domu było to wielkim marzeniem, by mieć swoje świeże jajka, tym bardziej, że korzysta z tych jaj sześć osób. Patrzy na te kurki z wielką radością i można powiedzieć z miłością i jak mówi dla jej rodziny są to złote jajka.
Do naszej rozmowy dołączył, młody (32 lata) wykształcony, przystojny z poczuciem humoru syn Pani Lilianny. Zaskoczyło mnie bardzo, że tak młody człowiek opiekuje się swoją schorowaną babcią, przejmując wszystkie obowiązki nad nią. W dzisiejszych czasach to naprawdę wyjątek. Bo wiemy, że sposób traktowania swoich najbliższych i innych ludzi świadczy o nas. Nie narzeka, zdrowo się odżywia ma czas dla rodziny i chętnie pomaga rodzicom, choć wszyscy w rodzinie pracują zawodowo panuje spokój i pełne zrozumienie. Rodzina postawiła na zdrowie i choć na początku mąż Pani Lilianny bał się zmian to teraz ciężko pracuje bo widzi efekty swojej pracy na talerzu. Jak wiemy każda zmiana jest życiowym wydarzeniem i jest także czymś, czego słusznie boimy się. Ale dla poprawy naszego życia i zdrowia jakaś powolna zmiana, naprawdę może nam pomóc i możemy siebie nagradzać zdrową i pyszną żywnością. Jeśli na pewno chcemy spełniać nasze marzenia i ambicje musimy mieć plan działania. Nasi pacjenci to właśnie mają. Plan na zdrowie i szczęście.
To przygoda na spotkanie marzeń i rzeczywistości.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
tel. 32 353 20 27
kom. 503 – 144 – 481
Dzięki za odpowiedż 🙂
13 lat na żywieniu niskowęglowodanowym robi swoje. Ten temat mam mniej więcej opanowany ale wciąż się uczę i to mnie niestety niepokoi bo z czasem dostrzegam błędy jakie popełniam…
Nie pamiętam czy napisałem ale jadam „na oko”. Zdawałem sobie z tego sprawę już od dawna, że mogę popełniać małe błędy ale dokładnie przedwczoraj gdy postanowiłem wszystko ważyć co zjadam i umieszczać dane w kalkulatorze „kalorii” to zobaczyłem, że białka zjadam za mało bo do 40 gramów, tak samo i węglowodanów…. dało mi to do myślenia i teraz zacznę już na poważnie korygować moje błędy żywieniowe.
Co do mojej wagi to uważam, że jest prawidłowa. Nie kieruję się BMI bo w wielu przypadkach wskaźnik ten jest błędny gdyż nie bierze pod uwagę wielu rzeczy. Nie wyglądam na wychudzonego, jestem szczupły, żeber mi nie widać, do tego widać lekkie umięśnienie 🙂 Mogę wysłać swoje zdjęcia ale nie wiem czy jest sens…
Ja nigdy nie chorowałem, najwyżej króciutkie przeziębienie i nic więcej. Jestem honorowym krwiodawcą i wyniki mam wzorcowe (gdyby się w krwiodawstwie dowiedzieli na jakiej diecie jestem to by mnie odrazu zdyskwalifikowali).
Co do dobierania diety pod kątem wieku to tutaj można się kłócić. Jeśli przyjmie się średnią życia obecnego człowieka a człowieka z czasów biblijnych to istnieje wielka różnica. Ja uważam, że jeśli człowiek jest karmiony 'optymalnie’ to całe patrzenie na niego pod kątem wieku i obecnej medycyny i procesów starzenia jest błędne. Zresztą gdzieś czytałem czy oglądałem właśnie na temat rozwoju kręgosłupa u obecnego człowieka a tego co żył setki lat temu… wiadomo jaka konkluzja.
Co do wysiłku fizycznego. Tak. Tutaj kolejna rzecz, którą paprałem. Nie raz się zajeżdżałem fizycznie ale proporcje mniej więcej utrzymywałem takie same. Wtedy oczywiście powinienem zwiększyć w diecie ilość białka i węglowodanów. Nie robiłem tego. Mój wielki błąd.
Co do mamy to może nie dosłownie z dnia na dzień ale przez ostatnie pół roku widać, że przybrała na wadze na tyle, że ma problemy z zapinaniem spodni gdyż brzuch jej się wylewa. Nie ma co do niej zresztą mówić czy wysyłać do lekarzy. Ona ma swoją filozofie i nic tego nie zmieni. Żadne argumenty do niej nie docierają a jej jedyna odpowiedź wygląda na zasadzie „ty popatrz na siebie (jak jadasz) a potem mnie krytykuj” albo „przestań mnie denerwować”…. Zatem wszelki wyjazd raczej nie wchodzi w grę.
Swego czasu w Krakowie czyli u nas była arkadia. Nie wiem czy dalej jest. Babcia tam chodziła na prądy selektywne…
Co do Pani Liliany to pisałem nico bez przemyślenia. Przepraszam. Po prostu byłem sfrustrowany widokiem mamy jak i miałem przed oczami wszystkie osoby, które znałem i twierdziły, że są na diecie Kwaśniewskiego.
Teraz już mniej więcej mam pełniejszy obraz tego wszystkiego.
Jeszcze raz dzięki za odpowiedź 🙂
Pozdro