Basia Erfurt.
Jako dziecko mało chorowałam, niestety, jako nastolatka wszystko się zmieniło? Miałam ciągle bóle nóg tez. Wzrostowe, bardzo bolesne miesiączki, przy których musiałam sięgać po coraz mocniejsze leki przeciwbólowe. W wieku 20 lat zaczął się mój dramat, bóle nóg nie ustępują, prawa noga dokuczała tak bardzo, że zaczęłam coraz częściej odwiedzać różnych lekarzy. Robiono mi wiele razy RTG, leczono na rwę kulszową, ale beż żadnej znaczącej poprawy, później kolejni prywatni lekarze i kolejne zastrzyki a noga jak bolała tak bolała po zastrzykach w dalszym ciągu. Neurolog, ortopeda i tak w kółko. Słyszałam nawet stwierdzenie, że jestem młoda i sobie wymyślam chorobę a potrzeba mi ruchu i to wszystko, lekarzy, których odwiedziłam prywatnie nie traktowali moich objawów poważnie. Kiedy zaś zaszłam w ciążę i kulałam coraz bardziej usłyszałam od lekarza, że ciąża uciska na nerw i na pewno wszystko po porodzie ustąpi? Poród oczywiście siłami natury, teraz wiem, że nie był dobrym rozwiązaniem, ale wszystko udało się bez komplikacji.
Gdy córeczka miła dwa miesiące udałam się do kolejnego lekarza ortopedy.
Spojrzał na zdjęcia RTG i bez wątpliwości stwierdził nowotwór kości, dla mnie i rodziny szok. Szybka operacja, długie leczenie szpitalne, które trwało trzy miesiące w rozłące z malutką córeczką, mężem i resztą rodzinki. Dochodzenie do siebie i rehabilitacja trwała jeszcze pół roku, ciągłe kontrole lekarskie i stresy. Na moje szczęście, mimo, że torbiel był ogromnych rozmiarów, bo zajmował połowę kości udowej, wszystko skończyło się dobrze. Badania wykazały na szczęście, że nie był to nowotwór złośliwy, ale napędził mi wiele strachu. Siły dodawała mi kilkumiesięczna córeczka i kochający mąż. Cała rodzina opiekowała się nami i pomagała przetrwać te trudne chwile by wrócić do normalnego życia.
Potem zaczęły się problemy z tarczycą i gardłem, leczyłam się u kolejnych specjalistów, którzy za bardzo nie wiedzieli, co ze mną zrobić. Z tabletką hormonalną miałam się zaprzyjaźnić do końca życia a od laryngologów wychodziłam z kolejnymi nowościami. Badania, wymazy wszystko OK. a problem z gardłem nie do wytrzymania. Suchość, problem z przełykaniem i wydzielina, która spływała i zatykała ścianki, w nocy przeżywałam prawdziwy koszmar. Tabletki do ssania były moim pożywieniem, bo musiałam, jakość napędzić gardło. Miałam tego już dosyć. Wtedy też podjedliśmy decyzją o kolejnym dziecku, pomimo mojej słabej kondycji zdrowotnej. Przyszła na świat kolejna córeczka młodsza o 4, 5 roku i tu zaskoczenie, ciąża i poród nie miałam żadnych problemów, a problemy z gardłem nie ustępowały. Jestem mamą cudownych dziewczynek i jestem im potrzebna.
Mąż pierwszy zaczął się interesować dietą optymalną, po rozmowie ze swoim kolegą Markiem Konopką, u którego zauważył znaczące pozytywne zmiany zdrowotne, sporo schudł i tryskał energią. Pomimo mojego młodego wieku stwierdzono u mnie początki osteoporozy i wiedziałam, że tak dalej się żyć nie da i muszę coś w swoim życiu zmienić. Zaczęliśmy czytać książki, słuchać dobrych ludzi i pogłębiać swoją wiedzę, stwierdziłam, że nic nie tracę a mogę wiele zyskać, lepsze zdrowie, lepsze życie.
Początki z dziewczynkami były trudne u nas w domu słodkości i nutela to był sens życia no i płatki dla dzieci, samo zdrowie, to się widziało w telewizji w reklamach. Zawsze lubiłam słodycze, wyniosłam to z domu i przekazałam to moim pociechom.
Teraz wiem jaką krzywdę im robiłam !.
Ciężko było zmienić przyzwyczajenia, ale nauczyłam się je zastępować zamiennikami. Człowiek jest wzrokowcem tym bardziej dzieci trzeba oszukać by podana potrawa wyglądała jak dawniej. Omlety, naleśniki czy kluseczki serowe to przysmaki młodszej córki która wita poranek z nutą słodyczy.
Starsza obecnie ma 15 lat i nie rozstaje się z poranną jajecznicą, którą sama sobie przygotowuje. Do szkoły oczywiście zabierają zastępczy chlebek orzechowo- słonecznikowy lub bułeczki twarogowe. Przekładam je wtedy swoimi wyrobami by mieć pewność co jest w środku. Szynka, sery, pasztety czy nawet domowej roboty nutella smakują zupełnie inaczej. Dla urozmaicenia szkolnego śniadania piekę ciasto marchewkowe, mufiny orzechowe, serniki lub batoniki musli. Dziewczynki lubią drugie dania ale zupy też zjadają bo wiedzą, że trzeba je jeść i tyle.
Uwielbiam piec i eksperymentować więc wymyślam wiele sama. Staramy się zdobywać dobre pożywienie ale wiadomo w dzisiejszych czasach nie mamy 100% pewności. Podejście do żywności to połowa sukcesu.
W tej chwili jesteśmy dwa lata na żywieniu optymalnym, jestem pod opiekam lekarza optymalnego dr Ewy Łukaszek- Gwóźdź z Katowic. Od Pani dr dostałam wiele cennych rad, gardło przestało boleć i wreszcie przesypiam noce, bóle menstruacyjne są słabsze a jeśli mi dokuczają rozgryzam ziele angielskie, które działa rozkurczająco . Polecam naprawdę działa !
Jestem mamą nie pracującą zawodowo ale oddaję całą siebie mojej kochanej rodzinie i staram się by żyło nam się lepiej i zdrowiej. Wszystko robię sama i bardzo to cenią , pomagają i wspierają. Siły mam więcej i już nie muszę wystawać w kolejkach do kolejnego lekarza.
Współcześnie trudno o jasną definicję dobrej matki. Dawniej obraz ten wydawał się prosty do zrekonstruowania
Kobieta przynależała do przestrzeni domowej, a do jej najważniejszych obowiązków należała opieka nad dziećmi, domem oraz mężem. W wyniku zmian kulturowo- gospodarczych model ten uległ przemianom. Większa grupa młodych kobiet woli pracować zawodowo a obowiązki domowe dzielić po połowie .Takie sugestie pojawiają się w mediach, jak również padają z ust przedstawicielek środowisk feministycznych, ale nie tylko. Niektórzy mężczyźni uważają, że jeśli żona zostaje w domu, żeby opiekować się dziećmi, to znaczy , że nic nie robi i związku z tym tylko on zasługuje na szacunek.
W rodzinie Pani Basi jest zupełnie inaczej, to była ich wspólna przemyślana decyzja, zważywszy, że stan zdrowia Pani Basi nie pozwalał na pracę zawodową. Teraz zaś, kiedy stan zdrowia się poprawił rodzina postanowiła postawić na zdrowie i nic bardziej mylnego i krzywdzącego, że siedzi w domu i nic nie robi.
Na zaproszenie rodziny odwiedziłam ich dom w Gierałtowicach gdzie mieszkają. Przywitali mnie radośnie gospodarze i ich pociechy. Zadbany, pełen miłości i wzajemnego szacunku do siebie. Pięknie nakryty stół z przepysznym sernikiem i innymi smakołykami optymalnymi. Pani Basia ma wiele różnych talentów, można powiedzieć, że ma zmysł artystyczny. Maluje obrazy, robi artystyczne wypieki tz.z górnej półki, szyje przepięknie, robi środki czystości. Ważne by nie tylko dieta, ale również by ich dom nie był skażony chemią. Sądzę, że nasza bohaterka ma dużą odporność psychiczną a jak wiemy to nie jest cecha wrodzona, ale umiejętnością nabytą. Uczymy się jej, zaczynając od wytrwałości w osiąganiu, małych łatwych celów.
Podnosimy poprzeczkę i znów zdobywamy postawiony cel i nabieramy pewności siebie, co zwiększa szansę na kolejny sukces. Cykl ten to ciężka praca, większy sukces, czasem jakieś przeszkody i komplikacje jest świetnym sprawdzianem charakteru. Doba Pani Basi to spełnienie w słusznej sprawie, gdy utrudzony, w którą włożył całe serce leży na polu walki, wyczerpany, ale zwycięski i spełniony a u boku kochająca rodzina, która docenia zaangażowanie a ich wspólnym celem jest zdrowie i niech to będzie wzorem dla innych młodych mam.
tel. 32 353 20 27
kom. 503 – 144 – 481