tel: 503 144 481

Dolegliwością, na którą zwróciłam uwagę w ostatnim czasie, są bolesne skurcze łydek. Coraz więcej pacjentów i to w różnym wieku zgłasza tę dokuczliwość.

Pacjenci, szczególnie starsi, uskarżają się na bóle łydek, głównie w godzinach wieczornych i nocnych. Ból pojawia się nagle, jest bardzo silny i trwa od kilku do kilkudziesięciu sekund. Łydki są wtedy twarde, a ból – jak opisują – staje się nie do wytrzymania. Czasem ból promieniuje do ud i bioder.

Przyczyn jest wiele. Mogą to być błędy żywieniowe, niewydolność żylna czy też miażdżyca naczyń kończyn dolnych. W większości przypadków ból łydek związany jest z toczącym się procesem patologicznym w obrębie naczyń, zarówno żylnych jak i tętniczych.

Częstą przyczyną bólu łydek są niedobory jonów wapnia, magnezu, potasu czy też sodu przy jednoczesnym odwodnieniu organizmu. Na te dolegliwości uskarżają się pacjenci, którzy spożywają w ciągu dnia spore ilości kawy. Kawa, herbata i inne tego typu napoje wypłukują pożyteczne pierwiastki.

W grupie ryzyka są osoby, które:

  • palą papierosy,
  • nadużywają alkoholu,
  • prowadzą siedzący tryb życia, co przekłada się na rozwój otyłości, miażdżycy,
  • chorujący na nadciśnienie tętnicze.

 

Wszystko to przyczynia się do występowania niekorzystnych zmian w obrębie układu naczyniowo- sercowego.

Pacjenci stosujący żywienie optymalne, szczególnie w pierwszych miesiącach diety, miewają skurcze łydek. Spowodowane jest to ograniczeniem węglowodanów w diecie lub źle dobraną proporcją B:T:W. Czasem wystarczy dołożyć 2-4 kostki gorzkiej czekolady czy zjeść trochę więcej warzyw.

W dzisiejszych czasach żywność jest bardzo uboga w witaminy i minerały. Często okazuje się, że niezbędna jest ich suplementacja. Należą do nich krzem, potas, cynk, magnez, witaminy rozpuszczalne w tłuszczach – A,D,E i K oraz witaminy z grupy B i foliany. Przydatna w leczeniu okazuje się witamina B6, czyli pirydoksyna oraz Wit. B12. Ich niedobór także może być przyczyną skurczów, mrowienia, drżenia czy bólu mięśni. Bolesne skurcze łydek mogą również wystąpić wskutek przyjmowania leków moczopędnych czy środków przeczyszczających.

Zaś przy rozwijającej się miażdżycy, skurcz może nie tylko dotyczyć łydki, ale występować razem z bólem stóp, ud czy bioder. Takie skurcze mogą również wystąpić przy żylakach kończyn dolnych.

Najczęstszą chorobą tętnic jest miażdżyca zarostowa, która zwykle dotyka tętnic kończyn dolnych. Nazywana jest chorobą tętnic obwodowych. Polega na stopniowym zwężaniu się światła tętnicy na skutek odkładania się złogów wapnia w jej ścianie i tworzeniem się tzw. blaszek miażdżycowych. Schorzenie nie leczone odpowiednio (medycyna konwencjonalna nie zna sposobu leczenia miażdżycy) prowadzi do całkowitego zarośnięcia światła tętnicy.

Cechą bólu niedokrwiennego, spowodowanego miażdżycą, jest jego pojawienie się podczas chodzenia. Taki ból zmusza chorego do zatrzymania się i odpoczynku, ból o takiej charakterystyce nazywamy chromaniem przystankowym.

Dużą skuteczność przy takich dolegliwościach uzyskujemy stosując prądy selektywne PS na kończyny. Prądy w skuteczny sposób wspomagają ustąpienie przykrych dolegliwości. Prądy selektywne znalazły szerokie zastosowanie nie tylko przy bolących łydkach, lecz również w leczeniu stanów pourazowych układu nerwowego, chorobie reumatoidalnej i wielu innych. W połączeniu z żywieniem optymalnym powodują lepsze odżywienie narządów i tkanek.
Warto stosować dietę optymalną, by zachować zdrowie do późnej starości. Warto też pamiętać, że w celu zmniejszenia ryzyka wystąpienia skurczu powinniśmy pamiętać o odpowiednim nawodnieniu organizmu. Często osoby starsze mają z tym problem – jak mówią – zapominają o piciu wody!

Co zrobić, gdy bolesne skurcze łydek się już pojawią?

  1. Nawodnić organizm.
  2. Rozpocząć ćwiczenia rozciągnięcia mięśni, a w razie skurczu rozmasować i rozciągnąć obolały mięsień.
  3. Zastosować dobrej jakości witaminy i minerały.
  4. Unikać długotrwałego przebywania w pozycji stojącej i siedzącej. Nie zakładać nogi na nogę.
  5. Zastosować żele lub maści zawierające kasztanowiec, żywokost i gojnik, które łagodzą przykre dolegliwości.
  6. Codziennie należy nogom pozwolić odpocząć i ułożyć je nieco wyżej.

 

Nie można również bagatelizować obecności pasożytów w naszym organizmie – w licznych przypadkach potrafią one zrujnować ludzkie życie. Mogą powodować nie tylko bolesne skurcze łydek, ale też bóle głowy, stawów, uczucie zmęczenia, bezsenności czy duszności. Wymienione objawy, mimo że mogą wskazywać na pasożyty, zazwyczaj diagnozowane są jako inne jednostki chorobowe i są nieprawidłowo leczone. Można być latami leczonym na reumatyzm czy ból nóg, a czasami wystarczy wyeliminować pasożyty.

Pasożyty, o których nie mogę nie wspomnieć w tym miejscu to rzęsistki – Trichomonas. W obowiązującym wszystkich lekarzy i studentów podręczniku pod redakcją prof. Z. Pawłowskiego „Parazytologia Kliniczna w ujęciu wielodyscyplinarnym” znajdujemy informacje jedynie na temat rzęsistka pochwowego. W tabeli Warto pamiętać zamieszczono zdanie: „Rozpoznanie rzęsistkowicy jest niekiedy trudne, a leczenie konieczne, gdyż niezależnie od dokuczliwych objawów, choroba ta sprzyja powstawaniu zmian paratypowych”. Na temat tych zmian ani jednego słowa wyjaśnienia.

Trychomonotodoza – rzęsistkowica jest infekcja pasożytniczą, która dotyka absolutną większość ludzi i zwierząt na całym świecie. Rzęsistek to jednokomórkowiec, wiciowiec, występujący tylko w formie trofoziotu. Bezpośredni sposób przenoszenia pasożytu nie wymaga postaci przetrwalnikowej. Trofozoit osiąga wymiary 8-30µm, ma 4 wici i błonę falującą, które pomagają mu poruszać się bardzo energicznie. Oprócz rzęsistka pochwowego istnieją inne gatunki: jelitowy i policzkowy. Rzęsistki przyswajają substancje odżywcze żywiciela, pochłaniając erytrocyty i leukocyty, a wydzielają trujące nadtlenki, kwas mlekowy, prowadząc do wycieńczenia, anemii, niedotlenienia i ruiny krwiotwórczych i limfotwórczych tkanek organizmu człowieka. Każde kolejne zarażenie rzęsistkiem od nowych nosicieli wzmaga agresję pomiędzy „zasiedziałymi” i „następnymi” pasożytami. Osłabienie odporności otwiera wrota dla wtórnych zakażeń grzybiczych, wirusowych i wszelkich innych. Palenie papierosów, alkohol, chemiczne barwniki i konserwanty podrażniają rzęsistka. Przechodzi on w agresywną, ameboidalną formę i wzmaga tempo mnożenia się przez podział – schizogonię. Doświadczenia naukowców wykazały, że ludzka postać rzęsistka jest szczególnie toksyczna. Podczas zarażenia zwierząt doświadczalnych pochwowym gatunkiem rzęsistka ludzkiego obserwowano rozpad organów wewnętrznych i węzłów chłonnych. Jelitowa postać rzęsistka (odkryta w 1926 r.) może powodować: zapalenie jelita cienkiego i grubego, krwawienie z jelita grubego, zapalenie pęcherzyka żółciowego, nadżerki, polipy, wrzody. Rzęsistek policzkowy to mało zbadana forma. Występuje w jamie ustnej, drogach oddechowych, migdałkach, kieszonkach dziąseł, spojówkach oczu i krwi. Rzęsistek policzkowy jest najbardziej rozpowszechnioną formą tego pasożyta. Próchnica i paradontoza to główny efekt jego działania.

Rzęsistki wszystkich trzech gatunków pasożytujących w człowieku trudno zdiagnozować metodą mikroskopową, ponieważ są bardzo podobne do komórek krwi człowieka. Trudno je odróżnić od limfocytów i trombocytów. Rzęsistki umieją przyklejać się pod trombocyty i limfocyty, dzięki czemu nie są rozpoznawane przez układ immunologiczny. Trombocyty, to komórki krwi biorące udział w procesach jej krzepnięcia. Czas życia trombocytów, to 4 dni. Zakrzepowe zapalenie żył może dawać również bolesne skurcze łydek. Jeżeli czas życia trombocytów jest tak krótki, to z czego składają się utrzymujące się latami skrzepliny w poszerzonych naczyniach żylnych? Odpowiedź dla myślących nasuwa się sama. Nie mogą to być skrzepliny zawierające same trombocyty, ale skupiska pasożytów – rzęsistków, włośni, chlamydii, które mają tam bezpieczną przystań.

Niektórzy z państwa próbowali sposobu leczenia żylaków metodą przystawiania pijawek. Zwykle z bardzo dobrym skutkiem. Czy taki sam skutek uzyskujemy po agresywnym chirurgicznym usunięciu zmienionych żylakowo naczyń? Owszem, ale po pewnym czasie zmiany żylakowate i zakrzepy powracają.

Do leczenia rzęsistkowicy zaleca się środki imidazolowe: metronidazol, tinidazol i ornidazol. Stosowanie tych chemioterapeutyków (liczne działania uboczne) powinno być bardzo długotrwałe, by usunąć wszystkie rzęsistki. Zwykle trzeba je odstawić po 8-10 dniach. Tak krótkie leczenie jest nieskuteczne, a po pewnym czasie rzęsistki znów się jeszcze agresywniej namnażają. Wzmocnienie odporności organizmu jest jedną z dróg do usunięcia pasożytów. Więcej na tematy związane z pasożytami w następnych artykułach.

Codziennie przez naszą głowę przechodzi około 60 tysięcy myśli. To one decydują o tym, jak się czujemy i jak działamy, to właśnie one mogą być katalizatorem dobrej lub niewłaściwej zmiany. Wywierają wpływ na poziom naszej motywacji oraz zaangażowanie – nie tylko na to, co osiągniemy w życiu, lecz również na stan naszego zdrowia.

Praca z własnym nastawieniem wobec tego, co się dzieje w obecnej chwili, zaczyna się od pracy z naszymi myślami. Można to również zaobserwować w przychodni w rozmowie z pacjentami, którzy mówią o ŻO, że to ich ostatnia deska ratunku. Schorowani 40-50-latkowie to często norma. Odpowiedzi na pytania, jak odżywiali się do tej pory i jakie były preferencje w ich domach rodzinnych, czasem jeżą włos na głowie. Wartości takie jak zdrowie były na ostatnim miejscu – na pierwszym było „mieć” i „coś osiągnąć”, często było to po prostu myślenie tylko czysto materialistyczne. Żywność kupowana była najtańsza – kurczaki czy supermarketowe kiełbaski, bo przecież tanie. Na pytanie czy czytają etykiety, odpowiedź pada przecząca. Są osoby, które nie widzą związku odżywiania i zdrowia. Z takimi najtrudniej się pracuje i pomimo naszych wysiłków należy pozwolić tym osobom po prostu chorować. Często to te właśnie osoby opowiadają o swoich dolegliwościach i jak to lekarze nie mogą im pomóc. Wydają spory kasy na różne chemiczne lekarstwa, a efekty są żadne. Takie opowieści o chorobach można usłyszeć wszędzie i niestety często mówią to osoby młode, z siatkami wypełnionymi przetworzoną żywnością, bo – jak twierdzą – w domu nie opłaca się gotować. Nic dodać nic ująć.

Róbmy tak, jak mówił nasz dr Jan Kwaśniewski – pomagajmy tylko tym, którzy nas o to poproszą. To osoby świadome, którym zależy na zdrowiu, które chcą zgłębić wiedzę i tym samym zacząć lepsze życie.

Gdy potrafimy spojrzeć na świat inaczej niż większość, to spostrzegamy, że funkcjonuje on zupełnie inaczej, niż wydaje się to większości, inaczej niż dotąd nam się to wydawało. Musimy mieć odwagę oglądać świat takim, jakim on jest, a nie takim, jakim go przedstawiają mass media. Korzyść dla nas ogromna, gdy stajesz się bliższym prawdy, choć większość, jak to większość, chce mieć rację…

Zmiana stylu życia zależy tylko od nas samych. Choć często słyszy się, że rodzina je „normalnie” – cóż – normalnie, znaczy niezdrowo. Często takiego pacjenta trzeba uświadamiać, co to znaczy normalnie, wskazać produkty, które są dla niego dobre, dlaczego nie powinniśmy chodzić po produkty żywnościowe do supermarketów, jakie korzyści wynikają z takiej zmiany. Niestety, zdrowsze jedzenie kosztuje o wiele więcej. Pamiętajmy jednak o tym, że nie wydajemy pieniędzy na chemiczne leki, nie musimy się skupiać na tym, gdzie jeszcze i do jakiego lekarza się udać, by polepszyć stan swojego zdrowia. Zazwyczaj tam dokładane są dodatkowe leki i na tym kończy się wizyta u lekarza. Dziś nie ma mody na tłumaczenie pacjentowi, co jest dla niego dobre. Jak mówią lekarze, muszą zachować procedury i – jak wiemy – zgodnie z procedurą pacjent ma prawo umrzeć, aby tylko procedura została zachowana. Często sami pacjenci mówią, że na coś trzeba umrzeć, kiedy mówi im się o zgubnych skutkach dotychczasowej diety, wynikiem czego jest spora nadwaga, cukrzyca, bolące z nadwagi nogi czy kręgosłup. A jak przychodzi do wylewu czy udaru, to dopiero wtedy chce żyć. Często jest już za późno i w najlepszym wypadku taki pacjent zostaje niepełnosprawny. Czy tak musi być?

Sami widzimy, że wszystko jest nie tak i od naszej głowy i myśli zależy wiele.

Zmiana nawyków żywieniowych daje nam nie tylko lepsze zdrowie, daje lepszą koncentrację, lepiej znosimy wszystkie sytuacje stresowe i tym samym mamy większą odporność np. na obecnie modną chorobę – Covid. Wśród pacjentów optymalnych z dobrą odpornością immunologiczną jest naprawdę niewielka liczba osób, którzy przeszli Covid ciężko. Zazwyczaj taki pacjent nawet nie wie, że był chory – lekki kaszel, ból gardła czy podwyższona temperatura i niewielkie osłabienie. Po zrobieniu przeciwciał w laboratorium (badanie z krwi) okazuje się, że przeszedł infekcję.

Lato szybko mija i przed nami miesiące ze zmienną pogodą i skłonnością do zachorowań na przeziębienia itp. Media znów wielu osobom poprzestawiają myślenie, a nie ma nic gorszego jak paniczny lęk i strach. Zamiast „konsumować” te informacje, powinniśmy zadbać o swoją odporność. Wzbogacenie codziennego jadłospisu w żywność zawierającą naturalne probiotyki, to jeden z lepszych sposobów na zapewnienie zdrowia jelitom i wzmocnienie odporności. W jelitach znajduje się bowiem najwięcej limfocytów, które chronią organizm przed różnymi patogenami i dlatego coraz częściej słyszymy, że zdrowie zaczyna się od jelit. Kiszona (ale ekologiczna) kapusta, kiszone ogórki, buraki czy nawet kwas chlebowy domowej roboty, fermentowany ocet jabłkowy, dostarczają organizmowi sporo probiotycznych bakterii. W sposób znaczny stymulują one układ immunologiczny.


Zwiększone występowanie infekcji czy nasilenie chorób autoimmunologicznych związane jest często ze zbyt niskim poziomem witaminy D3. Każdy pacjent powinien co najmniej raz w roku oznaczyć jej poziom w organizmie. Do jesieni należy się już teraz przygotować – zrobić podstawowe badania, a jeśli jest taka potrzeba, skontaktować się z lekarzem optymalnym, który na podstawie wyników badań zaleci odpowiednią dietę oraz suplementację. Należy jak najwięcej wychodzić z domu do parku czy lasu i tym samym dotleniać cały swój organizm.

Często pacjenci nie wiedzą co jest dla nich dobre, bo jak mówią, nikt ich tego nie nauczył. Z każdej choroby należy wyciągnąć wnioski. Jeśli spowodował ją niedobór witamin, to lepiej zastanowić się, jaka jest przyczyna niedoboru i ją usunąć. Zjedzenie witamin nie oznacza jeszcze, że zostaną one wchłonięte.

Biorąc marnej jakości suplementy, czasem można wyrządzić sobie więcej szkody niż pożytku. Pamiętajmy, każda osoba jest inna, ma inny rodzaj pracy czy wysiłku, inną osobowość, inną tolerancję przewodu pokarmowego. Często szczególnie starsze osoby kierują się reklamą w telewizji. Zadajmy sobie pytanie – czy na pewno są to suplementy dobrej jakości i czy będą dla nas korzystne? Zawsze lepiej zapytać lekarza optymalnego czy dany produkt jest dla nas dobry i czy jest konieczny.

Opinie, w które wierzymy (a wyznajemy przecież wiele rozmaitych prawd i półprawd), oddziałują na każdy aspekt naszego postępowania. Przekonania i działania tworzą niekończącą się spiralę współzależności. Każdy z nas buduje odmienną mapę wydarzeń lub sytuacji, czyli inaczej je spostrzega. Nie wolno się poddawać smutnym myślom i rezygnować z aktywności oraz radości życia, zwłaszcza z radości dbania o zdrowie. To od nas w dużej mierze zależy, jak żyjemy i jaki jest stan naszego zdrowia. Mądrość polega na tym, by poznać wszystko, co zostało stworzone przez naturę i umiejętnie z tego czerpać.

Arystoteles pisał, że człowiek to „zwierzę społeczne”. Wydaje się, że adekwatnie oddał naszą sytuację, bo niewielu z nas chce żyć w samotności. Do pewnego stopnia każdy niepokoi się możliwością odizolowania. Zdarza się, że obawa ta jest tak silna, że wręcz chorobliwa, wówczas mówimy o monofobii.

Monofobia, inaczej autofobia czy eremofobia, jest definiowana jako chorobliwy lęk przed samotnością. Osoby dotknięte tym rodzajem fobii doświadczają ataków paniki, kiedy fizycznie zostają same np. bez rodziny, przyjaciół czy partnera. Osoby takie odczuwają nie tylko lęk, lecz również zagrożenie związane z brakiem bliskich osób i koniecznością pozostawania z tylko z samym sobą. Taka osoba jest przekonana, że zaraz wydarzy się coś złego. Osoba cierpiąca na monofobię odczuwa lęk przed przebywaniem w nieznanym miejscu, innym otoczeniu lub tam, gdzie nie ma kontroli nad sytuacją. Może to być podróż w środkach komunikacji miejskiej czy też stanie w kolejce np. w supermarkecie, przebywanie na moście lub w zatłoczonym pomieszczeniu.

Z biegiem czasu u takich osób pojawiają się objawy somatyczne, takie jak:

  • kołatanie serca,
  • duszność,
  • ucisk w gardle,
  • przyspieszenie oddechu,
  • suchość w ustach,
  • potliwość,
  • ból i zawroty głowy.

 

Pojawienie się dolegliwości somatycznych wyzwala jeszcze silniejszy lęk, tym razem związany z niepokojem o stan zdrowia. Kołatanie serca czy duszność kojarzą z zawałem serca, a wówczas pojawia się u chorego lęk przed śmiercią. Mogą dojść do tego omdlenia, nudności czy wymioty.

Przyczyna choroby nie jest dobrze znana. Zdarza się, że bezpośrednio przed wystąpieniem zaburzeń w życiu chorego miało miejsce jakieś bolesne przeżycie, np. śmierć bliskiej osoby czy rozstanie z partnerem. Statystyki pokazują, że częściej schorzenie występuje u kobiet. Panowie płacą inną cenę, częściej np. mają problemy z uzależnieniem od alkoholu, bo wstydzą się prosić o pomoc. Większa część kobiet szuka pomocy u specjalistów.

Lęk przed samotnością jest powszechny na całym świecie, ale może objawiać się innymi rodzajami dolegliwości typowymi dla różnych narodowości. Jest to zrozumiałe, bo ludzie potrzebują kontaktów z innymi: z rodziną, z przyjaciółmi, znajomymi w pracy, szkole itd

Przykład:
Pacjentka lat 66, od ponad 20 lat chorująca na monofobię. Choroba pacjentki wystąpiła po kilkuletnich traumatycznych przeżyciach rodzinnych. Od ponad roku zaostrzenie choroby, jak mówi, przez pandemię. Napady strachu i lęku, przyśpieszone bicie serca, uciski w klatce piersiowej, podwyższone ciśnienie krwi, nudności. Do tego dołączył się strach przed ludźmi, lęk przed wyjściem samej z domu, czy nawet pójściem samej do lekarza. Pacjentka jest świadoma swojej choroby i bardzo jest to dla niej uciążliwe. Ma duże wsparcie swojej rodziny, szczególnie swoich dzieci, które pomagają jej w stanach zaostrzenia choroby. Choć pacjentka jest świadomą osobą, to boi się o przyszłość swoich dzieci i wnuków

W takiej sytuacji ważne jest, by pacjenta nauczyć kontroli oddychania, dzięki czemu można uniknąć ataków paniki lub kontrolować je, gdy się pojawią. Jest to pierwszy krok przed przystąpieniem do faktycznego leczenia monofobii. Dobrym rozwiązaniem dla takich osób jest praktykowanie medytacji, jogi czy też tai-chi. Pomaga to się uspokoić, wyciszyć, a tym samym zmniejsza odczuwanie lęków i stresów dnia codziennego. Systematyczny wysiłek fizyczny pomaga osłabić niepokój i zwiększa poziom hormonów odpowiadających za dobre samopoczucie, zadowolenie i szczęście.

U osoby, która pozostaje w izolacji, może się rozwijać (typowa dla odpowiedzi na stres) zwiększona aktywacja układu współczulnego i osi podwzgórze- przysadka- nadnercza. Wynikiem tego jest podniesiony poziom markerów stanu zapalnego. Organizm dostosowuje się w ten sposób do zwiększonego ryzyka doznania urazów, by zwiększyć prawdopodobieństwo przetrwania w niekorzystnych warunkach.

Pandemia strachu zrobiła swoje – wiele osób podupadło na zdrowiu fizycznym i w sferze psychicznej. U osób, które przez czas ogłoszonej pandemii miały kontakt z innymi ludźmi i starały się żyć w miarę normalnie, nie poddawały się mediom głównego nurtu, poziom białek ostrej fazy pozostawał w normie. Nie narzekały na pogorszenie stanu zdrowia. Osoby, które zaczynały się bać tej sytuacji, odczuwały symptomy różnych chorób, z objawami przeziębienia i infekcji wirusowej włącznie. Stres może wywoływać różne objawy u różnych osób. Na pewno niejeden z was zauważył u siebie taką prawidłowość: jeżeli przez dłuższy czas, np. 2-3 tygodnie, zmagamy się z jakąś trudną sprawą, to organizm mobilizuje wszystkie siły i energię do wykonania tej pracy. Żyjemy wówczas z wysokim poziomem adrenaliny i kortyzolu, bo to pomaga pracować. Kiedy mija czas intensywnej pracy i chcemy odpocząć, to nie potrafimy od razu się zrelaksować, nie potrafimy znaleźć skutecznego sposobu na odpoczynek. To nas denerwuje i często ta sytuacja kończy się wystąpieniem choroby. Czasem jest to katar, kaszel z lekką gorączką, czasem opryszczka, ale zdarzają się też poważne choroby – np. zawał serca. Tak więc wsparcie i obecność najbliższych w takich sytuacjach jest bardzo ważne. Pomaga zawsze i każdemu wyjść z trudnego okresu. Teraz przymusowo zostaliśmy pozbawieni możliwości kontaktu z bliskimi, ale także spotkań w większym gronie, np. w teatrze, na koncertach, wyjazdów poza miasto lub zimą na narty. Celowo zostaliśmy pozbawieni możliwości relaksu i odpoczynku. Za to bez przerwy jesteśmy zalewani informacjami o ilości nowych pozytywnych testów na COVID oraz ilości zgonów z powodu „tych” infekcji. Nic więc dziwnego, że u osób cierpiących na monofobię nastąpiło nasilenie dolegliwości.

W tych trudnych czasach pamiętajmy o życzliwości i empatii wobec innych, słabszych. Zróbmy rzeczy ponad podziałami, gesty solidarności i dowody na zdolność do działania zbiorowego w imię dobra społeczeństwa.

Chcę też przypomnieć, że najlepszym sposobem na pokonanie objawów stresu jest zastosowanie prądów selektywnych na centralny układ nerwowy. Stres stymuluje część sympatyczną układu autonomicznego. Dlatego pobudzenie części parasympatycznej tego układu prowadzi do równowagi . Można te zabiegi powtarzać co 3 miesiące. Do tego żywienie optymalne i uzupełnianie niektórych witamin i mikroelementów da pełnię zdrowia i zadowolenia. Zapraszam wszystkich do Arkadii w całej Polsce, gdzie można skorzystać z tych zabiegów.

 

Choć żywienie optymalne zostało opracowane przez genialnego dra Jana Kwaśniewskiego przed ponad 50 laty, to jak każdy geniusz nie został ON do dnia dzisiejszego oficjalnie uznany za twórcę sposobu odżywiania, które jest zgodne z zasadami poznanej i szeroko opisywanej w podręcznikach medycznych fizjologii i biochemii człowieka.

Taki jest los większości geniuszy, w różnych dziedzinach wiedzy. Zwykle swoimi odkryciami lub wynalazkami wyprzedzają swoją epokę. Są niezrozumiani i niedoceniani przez współcześnie im żyjących. Na szczęście nie zabrakło w Polsce ludzi, którzy zastosowali ten sposób odżywiania i odzyskali zdrowie. W większości przypadków były to osoby, którym medycyna akademicka nie potrafiła już pomóc. Z czasem przybywało też osób, którzy być może z ciekawości lub po dogłębnym przeanalizowaniu zasad żywienia optymalnego uznało, że to jest sposób na długie i zdrowe życie. Do tych drugich należę również ja. To właśnie WIEDZA, a nie wiara lub przypuszczenia, leżą u podstaw opracowanej przez pana dr. Jana Kwaśniewskiego diety. Setki tysięcy osób w Polsce i na świecie stosujących proporcję B:T:W jak 1: 2,5-3,5: 0,5-0,8 są najlepszym potwierdzeniem słuszności, prawdziwości i skuteczności działania zasad żywienia optymalnego. Jak dotąd drogą naukową udało się przeprowadzić tylko jedne badania – w 1974r. – pozytywnie zaopiniowane przez zespół naukowy prof. Juliana Aleksandrowicza. Przez te ostatnie prawie 50 lat żadna uczelnia medyczna nie ma odwagi podjąć badań na szeroką skalę, aby potwierdzić lub zaprzeczyć słuszności opisywanej diety. Badania prowadzone na UM w Poznaniu zajmują się sprawą bardzo wybiórczo, niemniej chwała im i za to. Uczelnie wciąż kształcą dietetyków i dietetyków klinicznych zgodnie z piramidą żywienia, u podstawy której są węglowodany, a chorych na zespoły metaboliczne, czyli zależne od diety, obejmujące insulinooporność, cukrzycę, otyłość, nadciśnienie tętnicze, zaburzenia frakcji cholesterolu wciąż przybywa rocznie w zatrważającym tempie. TO JEST PRAWDZIWA PANDEMIA.

Od kilku lat staje się „modna” dieta keto. Muszę powiedzieć, że dla lekarzy i studentów nauk medycznych, to nie powinno być nic nowego. O diecie ketogenicznej wspominają podręczniki do neurologii dla studentów medycyny i nauk pokrewnych wydane już w latach 50- 60 dwudziestego wieku. Mówi się tam o diecie ketogenicznej, która z powodzeniem została zastosowana u pacjentów cierpiących na różne rodzaje padaczek, neutrastenie, a nawet bardzo rzadko występujących wówczas depresjach. Jeżeli te informacje na temat leczniczego wpływu diety ketogenicznej zostały umieszczone w podręcznikach dla studentów medycyny, to musiały być zrobione dokładne badania nad tą dietą. Mało tego, te badania musiały niepodważalnie dowodzić, że dieta jest bardzo skuteczna w chorobach neurologicznych, skoro umieszczono tę informację w podręcznikach medycznych dla studentów i lekarzy przygotowujących się do specjalizacji neurologicznej. Obawiam się tylko, że ta bardzo ważna wiadomość została potraktowana przez profesorów i wykładowców nauk neurologicznych jako ciekawostka medyczna i nikt nie przywiązywał do niej większej uwagi . Wyobrażacie sobie, że profesorowie lub ordynatorzy oddziałów neurologicznych leczą dietą, a nie środkami farmakologicznymi ? Sądzę, że nikomu wówczas i teraz nie wpadało do głowy, aby sprawdzać na swoich pacjentach czy dieta keto rzeczywiście jest skuteczna lub chociaż, że wspomaga leczenie, np. poprzez możliwość ograniczania ilości stosowanych leków.

Kiedyś każdy szpital miał swoją kuchnię i brano pod uwagę różne rodzaje diet stosowanych w różnych schorzeniach. Np. lekkostrawną, cukrzycową, wątrobową itp. Pomijam skład tych diet. Ale były. W latach, kiedy ja jeszcze pracowałam w szpitalu, a potem w klinice, osobami, które najlepiej wiedziały kto z pacjentów ma dostać jaką dietę była salowa lub dietetyczka (jeżeli taka była w ogóle zatrudniona). Lekarzy to wcale nie interesuje. Wspominałam już w innych artykułach, że na studiach medycznych nie ma przedmiotu zajmującego się żywieniem człowieka. Tylko kilka informacji w ramach zajęć z Higieny życia człowieka – oczywiście są tam zalecenia znanej wszystkim tzw. piramidy zdrowia.

Obecnie byłoby nawet łatwiej zastosować w leczeniu szpitalnym lub sanatoryjnym dietę keto, bo żywieniem w tych miejscach zajmują się cateringi. Wiem, że w ostatnich kilku latach oferują też dietę ketogeniczną. Tylko trzeba coś takiego świadomie zaordynować!

Polecam do przeczytania publikowane w tym numerze opracowanie pani Anny Wodawskiej, kandydatki na doradcę ŻO, porównujące obie diety.

I tu pierwsze „sprostowanie”: porównujemy dietę ze sposobem odżywiania.

To już jest zasadnicza różnica – na korzyść zaleceń dra Kwaśniewskiego!

Dieta wg definicji to zmiana zasad odżywiania, z reguły z wyeliminowaniem jakiegoś składnika lub ograniczenia kalorii stosowana przez określony czas, aby osiągnąć jakiś cel, np. spadek wagi ciała.

Celem odżywiania wg zasad optymalnych jest doprowadzenie organizmu do równowagi – homeostazy i jej utrzymywanie, aż do naturalnej śmierci. Kluczowe jest tutaj obliczanie zapotrzebowania na składniki pokarmowe, jakimi są białka, tłuszcze i węglowodany wg wzrostu decydującego o wadze należnej. W ten sposób nie można zjeść ani więcej, ani mniej niż się potrzebuje. Nie obciążamy wówczas nadmiarem jedzenia przewodu pokarmowego, wątroby i nerek. W diecie ketogenicznej nie ma jasno określonych zasad, jak pokazuje to pani Anna w swoim opracowaniu. Jeść ile się chce białka, tłuszczu byle dużo i maksymalnie ograniczać węglowodany do 25-30g/ dobę, aby zmusić organizm w wejście w ketozę. Pan dr Kwaśniewski rezerwuje stan ketozy tylko dla osób z chorobą nowotworową. Ale stan ketozy nie jest tutaj celem samym w sobie. Celem jest ograniczenie węglowodanów będących źródłem energii dla komórek nowotworowych. Jak wiemy, komórki nowotworowe nie mają w sobie mitochondriów potrafiących wydobywać energię z tłuszczu na drodze ß-oksydacji. Inne choroby np. cukrzyca, czy insulinooporność, nadciśnienie tętnicze, choroby serca, arytmie, astma oskrzelowa i inne oparte na zaburzenia autoimmunologicznych można wyleczyć nie stosując ketozy.

Doświadczenie, którego nabywam pracując w gabinecie pokazuje, że osoby stosujące dietę ketogeniczną nie są w stanie prowadzić tej diety ciągle, ze względu na to, że brakuje im węglowodanów. Źle się czują, bo ich oddech i skóra rozsiewa zapach acetonu. Często dochodzi do zawrotów głowy i nagłego osłabienia. Wtedy ratują się dodaniem do diety 10-30 g węglowodanów, czyli przechodzą intuicyjnie w żywienie optymalne. Część osób nie wytrzymuje i zaczyna jeść duże ilości węglowodanów i wraca do jedzenia byle czego. Wtedy organizm przeżywa huśtawkę metaboliczną i emocjonalną oraz rozchwianie homeostazy. Zaczynają się pojawiać różne dolegliwości. Powrót do starych chorób lub zupełnie nowe, w zależności od tego jaki jest skład diety.

W dniu 12. 06. 2021r. miałam okazję uczestniczyć w „Pełni Zdrowia”. Imprezę od kilku lat organizuje Pan Ryszard Sadłoń, a prelegentami są osoby, które szukają sposobów na osiągnięcie właśnie pełni zdrowia. To poszukiwanie staje się ich pasją. Nie mogło więc zabraknąć kogoś, kto zajmuje się żywieniem, które przynosi zdrowie. Wiemy wszyscy, że czasy naszej cywilizacji zmierzają ku zagładzie ludzkości. Wszyscy niby szczególnie kładą nacisk na ekologię i powrót do natury, ale ci, którzy rządzą na świecie są uzależnieni od BIGFARMY i przemysłu spożywczego, który produkuje żywność wysokoprzetworzoną i zakonserwowaną, która zdrowia przynieść nie może. W tym roku zostali zaproszeni wybitni goście, a mianowicie:
Rafał Baron – lekarz
dr n. med. Anna Bednarek – naturopata
Szymon Grzywacz – lekarz
Przemysław Kasprzyszyn – naturopata
Andrzej Kawka – dietetyk kliniczny, naturoterapeuta
dr Jacek Kurek – historyk, pisarz
Ewa Łukaszek-Gwóźdź – lekarz
dr hab. Anna Maliszewska – teolog
o. dr n. med. Jacek Maria Norkowski – lekarz
Jacek Safuta – autor książki „Mit chorób nieuleczalnych i wielki biznes”
Sylwester Targosz-Szalonek – tenor, doktorant AM w Gdańsku, organizator imprez
prof. Piotr Tomasik – autor ponad 500 publikacji naukowych oraz Zdzisław Oszczęda – twórca wody plazmowanej.
Arkadiusz Trześniowski – naturoterapeuta.

Tematami przewodnimi do dyskusji były:
Elementy terapeutyczne wspierające zdrowie. Zapomniane czy niechciane terapie?
W zdrowym ciele, zdrowy duch, czy odwrotnie?
Jak zadbać o odporność naszego organizmu?

Całą imprezę prowadził znany wszystkim pan redaktor Jan Pospieszalski. W ostatnim czasie jego program w TVPII „Warto Rozmawiać” został zawieszony, ze względu na to, że zaprosił do niego gości, którzy mieli odwagę powiedzieć, że szczepionki przeciw Covid -19 nie są jedynym sposobem na uzyskanie zbiorowej odporności i zakończenie pandemii.

Brałam udział w dyskusji na temat ostatni: Jak zadbać o odporność naszego organizmu? Pointą mojej wypowiedzi było to, co wszyscy optymalni wiedzą i sprawdzili na sobie. Skuteczny sposób jest tylko jeden: żywienie optymalne – oparte na fizjologicznych i biochemicznych potrzebach ludzkiego organizmu.

 

 

 

WITAMINA B12 – KOBALAMINA – jest to pod względem budowy największa witamina, a przy tym bardzo nietrwała, niestabilna. Wymaga odpowiednio niskiego pH, obecności odpowiednich białek i tlenu. Te warunki wymusiły u człowieka skomplikowany system jej wchłaniania.

W przyrodzie żadne zwierzę i roślina nie potrafią syntetyzować tej witaminy. Tworzą ją tylko bakterie żyjące w glebie, na resztkach organicznych, korzeniach roślin, w niektórych produktach fermentowanych np. w kiszonych ogórkach, kapuście, buraczkach. Witamina B12 w swojej budowie zawiera atom kobaltu. W zależności od tego jaki podstawnik przyłączy się do atomu kobaltu, mamy różne nazwy i właściwości wit. B12. Naturalną formą działającą w organizmie ludzkim jest hydroksy- i metylokobalamina. Cyjanokobalamina jest formą sztuczną, ale jest najtańszą i najbardziej trwałą formą witaminy B12. W organizmie musi być przekształcona w aktywną hydroksy- lub metylokobalaminę. Witamina B12 (cyjanokobalamina) znana i stosowana była już od lat 50-tych w leczeniu zapalenia nerwów obwodowych: rwa kulszowa, bóle korzeniowe, zapalenie nerwu trójdzielnego. To było główne jej zastosowanie.

Ale skoro działa regenerująco na nerwy obwodowe, to czy działa również na układ nerwowy ośrodkowy, neurony mózgowe i istoty szarej rdzenia kręgowego?Witamina B12 jest niezbędna do syntezy otoczki mielinowej nerwów. Mielina zbudowana jest głównie z wysoko wyspecjalizowanych kwasów tłuszczowych. Jest też niezbędna do regulacji syntezy substancji pośredniczących w przekazywaniu impulsów nerwowych w synapsach (połączeniach miedzy komórkami nerwowymi). Wpływa na szybkość przewodzenia, siłę sygnału nerwowego, wygaszanie i przerwanie sygnału, ale też generowanie samoczynnych sygnałów. Takie objawy jak drętwienie i mrowienie skóry mogą być spowodowane niedoborem witaminy B12. Podobnie objawy typu szumy w uszach, zaburzenia słuchu, zawroty głowy. Można wówczas podejrzewać niedobór wit. B12. Zwłaszcza u starszych osób.

Od wit. B12 zależy synteza enzymów wytwarzających serotoninę i dopaminę w neuronach.

NIEDOBÓR WITAMINY B12 W NEURONACH MUSI POWODOWAĆ ZABURZENIE ICH FUNKCJI.

Na początku XXI wieku zwrócono uwagę na niski poziom witaminy B12 u osób zapadających na depresję, mających myśli samobójcze, inne zaburzenia psychiczne, zespoły otępienne.Być może jeszcze większą rolę odgrywa wit. B12 w stosunku do komórek glejowych, występujących w mózgu. Pełnią one rolę odżywczą w stosunku do neuronów. Zbudowane są głównie z tłuszczu. UKŁAD NERWOWY TO TAKŻE NERWY CZUCIOWE – prowadzą one sygnał z „zewnątrz” do centralnego układu nerwowego. Zaburzenia przewodzenia – czy to w synapsie, czy we włóknie – mogą powodować spaczone odczucie z receptorów zmysłowych czy wręcz odczucia patologiczne bez pobudzenia receptorów, jak np:

  • czucie skóry: mrowienia, drętwienia, pieczenie, bóle,
  • węchowe: przeczulica albo brak węchu,
  • słuchowe: nerw słuchowy – dźwięki, piski, szumy, nerw błędny – zawroty, zaburzenia równowagi,
  • wzrokowe: błyski, zaburzenia pola widzenia,
  • smakowe: osłabienie smaku, brak czucia pewnych rodzajów smaku.

 

UKŁAD AUTONOMICZNY RÓWNIEŻ POTRZEBUJE WITAMINY B12

Tak więc niedobór witaminy B12 może dawać bardzo wiele objawów i powinien być brany pod uwagę przez wielu specjalistów, nie tylko neurologów, ale także psychiatrów, internistów, dermatologów, laryngologów.

Zawsze kiedy objawy są związane z NEURONEM, trzeba pomyśleć o witaminie B12. Zwłaszcza, kiedy nie da się objawów wytłumaczyć inną przyczyną!

Objawami mogą być:

  • pieczenie, drętwienie, mrowienie skóry,
  • pieczenie języka,
  • zaburzenia węchu i smaku, słuchu,
  • nerwobóle: barku, biodra, lędźwi, szyi, skroni, powierzchowne głowy,
  • bóle przy ruchu kończyn, ale też osłabienie siły skurczu mięśni, niedowłady, szuranie nogami, mało sprężysty chód,
  • ZABURZENIA RÓWNOWAGI,
  • pogorszenie pamięci i funkcji poznawczych, słabsze kojarzenie myślowe, spowolnienie mowy, objawy parkinsonowskie, alzheimerowskie,
  • brak tchu, spowolnienie oddychania, bezdech senny, osłabienie mięśni oddechowych,
  • BLADOŚĆ SKÓRY!,
  • depresja, agresja, myśli samobójcze, psychozy,
  • słabsze wyniki w nauce, pogorszenie wyników w nauce.

 

KOBALAMINA A KRWINKI CZERWONE

W początkach XX w. wykazano, że niedobór żelaza jest także przyczyną anemii. Kiedyś anemię leczono zawsze żelazem. Anemię, której nie udawało się leczyć żelazem nazwano anemią złośliwą. Wiedziano, że wątróbka jest bogata w żelazo i tym leczono anemię. Sama wątróbka również nie leczyła anemii złośliwej. Przypadkowo odkryto, że jakiś związek zawarty w żółci leczy anemię złośliwą. Za to odkrycie w 1934r. Whipple, Minnot i Murphy otrzymali Nagrodę Nobla, ale do 1947 r. nie udawało się określić chemicznie cząsteczki kobalaminy. W tamtych latach leczono taką anemię poprzez podawanie żółci. Dopiero doktor Mary Shorb w 1947r. wyizolowała ją ze sfermentowanego soku z buraka ćwikłowego. W 1956r. opracowano metodę produkcji kobalaminy, za pomocą bakterii fermentujących (hydroksykobalamina). Obecnie produkuje się najbardziej trwałą pod postacią cyjanokobalaminy.

TYLKO BAKTERIE POTRAFIĄ PRODUKOWAĆ KOBALAMINĘ.

ŻADNE ZWIERZĘ ANI ROŚLINA SAMA TEGO NIE ROBI

Anemia wywołana niedoborem wit. B12 cechuje się obniżeniem ilości hemoglobiny oraz jednoczesnym zwiększeniem średnicy erytrocytów, których ilość jest zwykle w granicach normy.

Erytrocyty powstające w szpiku kostnym muszą być optymalnie wypełnione hemoglobiną (białko wiążące tlen). Niezbędne do tego są kwas foliowy i witamina B12. Wielka trójka: ŻELAZO, KWAS FOLIOWY i KOBALAMINA. Bez tych dwóch ostatnich czynników pojawia się błąd w dojrzewaniu erytrocytów. Stają się one większe – mega. A anemia zwana jest megaloblastyczną.

Jeżeli występują objawy sugerujące anemię, a więc bladość skóry i śluzówek, ogólne osłabienie, osłabienie metabolizmu ogólnego, a do tego towarzyszą objawy ze strony dysfunkcji neuronów (opisane wcześniej), szczególnie u osób starszych z chorobami autoimmunologicznymi, wegan, wegetarian lub u osób po resekcji częściowej żołądka, to zawsze trzeba w pierwszej kolejności myśleć o niedoborze witaminy B12.

Jakie jest zapotrzebowanie na wit. B12?

Aby nie doszło do anemii złośliwej, to zapotrzebowanie określa się na na 2,4 – 2,8 mikrograma/dobę. Zanim dojdzie do niedoboru, organizm zużywa zapasy witaminy B12, które magazynuje w wątrobie. Zapasy mogą wynosić nawet 2 – 5 miligramów. Może to wystarczyć na kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat. Ponieważ układ nerwowy jest najbardziej wrażliwy na wszelkie niedobory, to objawy ze strony neuronów stopniowo pojawiają się znacznie wcześniej niż anemia złośliwa. Trudno jest wówczas postawić prawidłowe rozpoznanie, gdyż pacjenci i lekarze zwykle sami ignorują pewne symptomy, które nie pasują do diagnozy konkretnej choroby.

Poziom prawidłowy wit. B12 we krwi ma dość szeroki zakres 200- 1100 pikogram/ml. Różnica wynosi 550 %.!!! Przypomina to normę witaminy D3 30-100. Okazuje się, że u osób z poziomem w dolnej granicy normy 200-400pg/ml częściej występują objawy neuronalne. Prawdopodobnie wynika to z istnienia bariery krew – mózg i nieswobodnego przechodzenia cząsteczki kobalaminy do mózgu i płynu mózgowo-rdzeniowego. U osób z poziomem ponad 600pg/ml nie obserwuje się takich objawów.

POZIOM WITAMINY B12 WE KRWI OBJAWY
Ponad lub 600 pg/ml PEŁNIA ZDROWIA
600-400 pg/ml Dyskretne objawy neuronalne lub pełnia zdrowia
400-200 pg/ml Objawy neurologiczne, psychiczne, metaboliczne, miażdżyca
Poniżej 200pg/ml Jw. oraz anemia złośliwa

 

WCHŁANIANIE WITAMINY B12 TO NIESAMOWICIE ISTOTNA SPRAWA.

MUSI BYĆ SPEŁNIONYCH WIELE WARUNKÓW, ABY BYŁO SKUTECZNE!

Witamina B12 w pożywieniu np. wątróbce, jajach, kiszonkach jest związana z białkiem. W niskim pH żołądka kobalamina jest odłączana od białek za pomocą enzymu pepsyny. Aby kobalamina nie uległa zniszczeniu przez długotrwały kontakt z niskim pH, już w żołądku musi połączyć się z białkiem ochronnym zwanym kobalofiliną. To białko jest produkowane przez ślinianki i dociera do żołądka ze śliną.

UWAGA!!! Szybkie połykanie pokarmów lub popijanie w czasie jedzenia powoduje, że do żołądka dociera zbyt mało kobalofiliny! Efekt – zaburzone wchłanianie wit. B12.

W żołądku komórki okładzinowe produkują i uwalniają następne białko tzw. czynnik Castle´a. Ma on specyficzna budowę i funkcję. Łączy się tylko z właściwą WOLNĄ KOBALAMINĄ, a nie pasuje do pseudokabalamin. W dodatku łączy się z nią dopiero w zasadowym pH, czyli po przejściu do dwunastnicy. Tam rozpada się połączenie kobalaminy z kobalofiliną. Połączenie kobalamina – czynnik Castle´a jest wchłaniane do enterocytów w jelicie cienkim. Z nich trafia żyłą wrotną do wątroby. Witamina B12 jest tam częściowo magazynowana, a część jest transportowana z białkiem transkobalaminą II do wszystkich komórek. Każda komórka ma specyficzny receptor CD320, dzięki któremu ten kompleks przedostaje się do cytoplazmy. W cytoplazmie kobalamina jest uwalniana i wykorzystywana przez komórkę.

Witamina B12 nie wchłania się w jelicie grubym, natomiast wchłania się w jamie ustnej. Wit. B12 jest produkowana przez nasze bakterie jelitowe, ale się stamtąd nie wchłania. Jest wydalana na zewnątrz z kałem. Tak samo w odchodach zwierzęcych. Nawóz naturalny jest bogaty w witaminę B12. Żadne probiotyki nie wpływają na lepsze wchłanianie wit. B12. 50% całej kobalaminy jest magazynowane w wątrobie. Część trafia do krwi jako transkobalamina, ale duża część jest wydzielana do żółci w postaci wolnej. Z żółcią trafia do dwunastnicy, gdzie łączy się z czynnikiem Castle´a i podobnie jak spożyta z pokarmem wchłania się do enterocytów i krąży dalej – wątroba-krew-komórki docelowe. Żółć jest główną drogą wydalania kobalaminy, ale aż 99,9% wchłania się z powrotem. Tylko ok. 0,1% jest tracona z kałem. Dlatego zapotrzebowanie dobowe jest tak niewielkie. Widać też jak cenna jest to substancja, skoro organizm wytworzył mechanizmy, które nie pozwalają na jej utratę (dlatego na początku XX wieku leczono anemię złośliwą żółcią).U osób z prawidłową funkcją żołądka wchłania się ok. 30-40% podanej dawki, ale nie więcej niż 1,5- 5 µg. Reszta jest niestety wydalana i nie ma sensu podawania doustnie megadawek rzędu 1000-5000µg.U osób z niedokwaśnością żołądka wchłanianie wynosi 0. Nie wchłania się. Wtedy należy podać Wit. B12 domięśniowo. Podobnie u osób leczonych inhibitorami pompy protonowej – prazole, tzw. osłonowe na żołądek, po operacjach na żołądku, u osób z zaburzeniami wchłaniania jelitowego, przewlekłych stanach zapalnych jelit, robaczycach.

WITAMINA B12 A HOMOCYSTEINA

Od 20 lat wiemy nieco więcej na temat przemian aminokwasów zawierających siarkę: metioniny i cysteiny. Metionina jest aminokwasem niezbędnym, to znaczy takim, który musimy dostarczyć organizmowi z pożywieniem (żółtko jajka). Ulega on demetylacji do homocysteiny. Powstająca homocysteina może być przekształcana w obecności witaminy B6, B12 i kwasu foliowego w cysteinę. Cysteina wchodzi w skład GLUTATIONU – NAJSILNIEJSZEGO WŁASNEGO ANTYOKSYDANTA KAŻDEJ KOMÓRKI.

Glutation powstaje w cytoplazmie każdej komórki. Ale musi być dostępna w niej CYSTEINA. Dlatego ten cykl przemian metionina-cysteina jest kluczowy dla życia i walki z wolnymi rodnikami. Bez glutationu (bez cysteiny) komórka umiera, z powodu nadmiaru wolnych rodników jakie w niej powstają w każdej sekundzie procesów metabolicznych (glikolizy, oddychania tlenowego itd.).

Homocysteina jest metabolitem powstającym z metioniny, dość wolno usuwanym przez nerki i dlatego jej wysoki poziom we krwi wyrządza wiele szkód. Niszczy białka, DNA, uszkadza błonę komórek śródbłonka naczyń krwionośnych, co skutkuje wzrostem krzepnięcia krwi i rozwojem procesu miażdżycowego w miejscu uszkodzenia. Wysokie poziomy homocysteiny korelują z zawałami serca, udarami, chorobą wieńcową. Odwrotnie – obniżenie poziomu homocysteiny zmniejsza ryzyko tych chorób.

Jeszcze jedna uwaga. W żywieniu optymalnym zjadamy codziennie dużo żółtek jaj, które są źródłem metioniny. Powinniśmy zjadać przynajmniej 1 raz w tygodniu wątróbkę cielęcą lub wieprzową jako nośnik witaminy B12. Ważne jest, by stworzyć odpowiednie warunki do wchłaniania tej witaminy. Dbać o zakwaszenie żołądka i sprawność jelit, by nie doszło do niedoboru witaminy B12, a tym samym do rozwoju zmian miażdżycowych.

Aby zapobiec nadmiarowi homocysteiny, człowiek musi mieć w sobie witaminę B12, B6 i kwas foliowy.

 

To, że aktywność fizyczna jest ważna, wiemy wszyscy. Zdaniem WHO na całym świecie można by uniknąć 5 mln przypadków przedwczesnej śmierci, gdyby ludzie byli aktywni fizycznie.

Tymczasem każe się ludziom nie wychodzić z domów, bo być może umrą. Świat oszalał – podaje się setki sprzecznych informacji, a konkretów brak. Przez brak ruchu szczególnie narażone są osoby po 65 roku życia. To te właśnie osoby powinny w szczególności zadbać o kondycję fizyczną. Codzienne, regularne wychodzenie z domu poprawia koordynację ruchową i równowagę, jeśli nie chcą się przewracać.

Coraz częściej seniorzy uskarżają się na zawroty, bóle głowy i zaburzenia równowagi.

Wychodzenie do sklepu nie jest treningiem zdrowotnym i tym samym nie poprawimy swojej kondycji. Wydolność fizyczna to zdolność do długotrwałego intensywnego wysiłku fizycznego z wykorzystaniem dużych grup mięśniowych bez szybkiego zmęczenia.

Życie polega na ruchu i nie ma ograniczeń wiekowych dla aktywności ruchowej.

Aktywność powinna stać się naszym codziennym nawykiem, a nawet przyjemnością. Dodatkowo uprawiana na zewnątrz daje tak cenny kontakt z przyrodą.

Spacery i marsze w tempie 5 km / godz. mobilizują układ immunologiczny, zmniejszają ryzyko cukrzycy, nadciśnienia, normalizują stężenie glukozy we krwi i co ważne zapobiegają otyłości.

Człowiek, tworząc współczesną cywilizację, zwalniającą go z wykonywania ciężkiej pracy fizycznej, jakby nie dostrzegł, że coraz wyższy poziom wyręczających go urządzeń technicznych robi z ludzi typowe roboty przy urządzeniach technicznych. Wiele godzin przy komputerze nie wpływa korzystnie na nasz układ immunologiczny i kondycję.

Bólom i zawrotom głowy sprzyja także niedotlenienie wynikające z kłopotów z oddychaniem lub też długim siedzeniem przy komputerze czy też przed telewizorem. Dzieje się tak, ponieważ podczas długiego siedzenia napinamy mięśnie brzucha, przez co wdech i wydech stają się niepełne.

Brak ruchu osłabia mięśnie jamy brzusznej, sprzyja spowolnieniu ruchów jelit (syndrom leniwego jelita), przestają funkcjonować mechanizmy warunkujące odruch wypróżnienia. Zalegające resztki pokarmowe w jelitach sprzyjają tworzeniu się substancji toksycznych, które wpływają niekorzystnie nie tylko na jelita, powodując podrażnienia i stany zapalne, ale również pogorszenie ogólnego samopoczucia, osłabienie, nudności, bóle głowy, rozbicie i nerwowość. Często takie osoby sporo podjadają z braku innych zajęć. I koło się zamyka. Gdy nie pracują zaś mięśnie nóg, unieruchomiona jest tzw. pompa mięśniowo- zastawkowa, tłocząca krew ku górze do serca. Dlatego krew zalega w żyłach, napiera na ścianki, tym samym przyczynia się ich do osłabienia i rozszerzenia.

 

Można tu wymienić wiele chorób i dolegliwości z powodu braku ruchu – bóle kręgosłupa, nadciśnienie i wiele innych. Kanapowy styl życia sprzyja osteoporozie, zwyrodnieniom stawów, nasila proces odwapnienia i utraty masy kostnej, pogarsza odżywiania stawów.

Kto chce być zdrowy, musi o tym pamiętać! Wygodnictwo, lenistwo, brak czasu… Niezależnie od tego, co sprawia, że prowadzimy mało aktywny tryb życia, skutki są takie same – problemy ze zdrowiem będą znaczące. To, że siedzimy w domu nie oznacza, że nie zachorujemy na inne niebezpieczne choroby.

 

Stres czy nerwica jest nieodłącznym elementem naszego życia, każdy z nas niejednokrotnie w życiu tego doświadczył. Długotrwały stres prowadzi do poważnych schorzeń i dziwnych zachowań. Do tego brak ruchu, zła dieta i choroba gotowa.

W diecie nie możemy pominąć istotnych witamin i minerałów. Supermarketowa żywność, jaką nam się proponuje, nie daje gwarancji zdrowia.

Spora grupa pacjentów ma spore niedobory witamin D3, A, z grupy B, C, K. Brakuje nam magnezu, potasu, cynku, selenu czy też kwasu foliowego.

Dobrze by było, by pacjent osłabiony zrobił choć raz w roku badania laboratoryjne, celem ustalenia suplementacji, o ile jest konieczna. O tym zawsze powinien decydować lekarz na podstawie wyników badań.

Przy braku regularnego ruchu i wysiłku trudniej nam podejmować decyzje, częściej czujemy się zmęczeni, rozdrażnieni i inaczej spostrzegamy nasze życie i to co wokół nas się dzieje. Ruch powoduje wydzielanie endorfin, czyli hormonów szczęścia. Poprawia nie tylko nasze samopoczucie, ale i lepszą pamięć.

W naszym społeczeństwie wciąż panuje błędne przekonanie, że sport i wysiłek fizyczny to domena młodych ludzi. Ruch jest najbardziej skutecznym lekiem przeciwdziałającym starzeniu, czyli odmładzającym.

W dużej mierze to my jesteśmy odpowiedzialni za nasze życie i za to, jak je spostrzegamy – np. że proste rzeczy sprawiają radość (wyjście na spacer czy spotkanie z bliskimi). Nie szukajmy szczęścia na siłę, bo ono jest blisko. Jesteśmy tu i teraz. Żaden dzień się nie powtórzy. Nie czekajmy na cuda! Trzeba przeżywać każdy dzień, jakby był świętem, choć towarzyszy nam proza życia.

Wychodźmy z domu – dla siebie, dla zdrowia! Spotkajmy się z przyjaciółmi, nie bądźmy wycofani z życia. Pod wpływem strachu wszystko wydaje się bardziej groźne i niebezpieczne, niż jest w rzeczywistości. Ten, co się boi, ma skłonności do wyolbrzymiania niebezpieczeństwa.

Pamiętajmy, wystraszony senior to niezdrowy senior.

 

 

 

 

 

 

 

Za nami trudny, bolesny, spędzany często w osamotnieniu rok. Jak długo to potrwa – nikt z nas nie wie. Pandemia wymusiła ogromne zmiany w naszym życiu i to nie takie, których byśmy oczekiwali. Wielu osobom od miesięcy towarzyszy nie drugi bliski człowiek, lecz strach, lęk, niepokój. Pozamykani w swoich domach, bez odwiedzin bliskich, żyją w chorej wyobraźni o otaczającym ich świecie. Podzielony nie tylko świat, lecz również rodziny. Poznaliśmy siebie, bliskich czy też sąsiadów.

Można śmiało powiedzieć, że jesteśmy w stanie wojny i na jaw wychodzi prawdziwe człowieczeństwo. Osoby skupione tylko na sobie, wygodni, bez poczucia obowiązków wobec bliskich – bo pandemia. Chyba najgorsze co może się człowiekowi przydarzyć, to właśnie taka śmierć za życia. Po niej tylko trwanie, nicość i pustka, nie wiadomo po co to wszystko. A czas przelewa się jak brudna woda. Możemy zadać sobie pytanie, czy będzie można odbudować to co zatraciliśmy. W wielu rodzinach na pewno nie. Starsi rodzice, którzy nie wpuszczają swoich dzieci do domu, czy też dziadkowie, którzy nie chcą widzieć swoich wnuków, bo jak łatwo powiedzieć – się boją! Strach ma wielkie oczy i od naszej empatii zależy jak się zachowamy i co sobą zaprezentujemy.

Jesteśmy tak skonstruowani, że procesy biochemiczne w końcu się wypłukują i wielu z nas nie jest w stanie bać się za długo. Są dwie możliwości: albo odrętwienie, apatia i wejście w tryb awaryjny, albo przyzwyczajamy się do sytuacji i zaczynamy po ludzku myśleć inaczej (kombinować). Gdy człowiek się boi, zalewa go koktajl z kortyzolu oraz adrenaliny i przestaje on myśleć.

Mózg dobrze odżywiony nigdy się tak nie zachowa, potrafi logicznie myśleć i obiektywnie ocenić sytuację, więc nie skupia się tylko na beznadziejnej sytuacji. Jeśli wie – nie jest zdezorientowany, więc odpada jeden z czynników stresu. Takie osoby, będą się skupiać na rozwiązaniu problemu i przejdą w tryb zadaniowy. Skupiają się na tym, co można kontrolować i próbują kontrolować jak najwięcej, wychodząc z założenia, że nie ma sytuacji beznadziejnych, że zawsze można sobie pomóc.

  • po pierwsze, silna wola – czego chcę, jaki mam system wartości, co jest dla mnie ważne.
  • po drugie, czy mam cel, czy cele życiowe. Jeśli mam, będę bardziej kreatywny w ocenie sytuacji.
  • po trzecie, temperament.
  • po czwarte, obszar nieciągłości, czyli czego o sobie nie wiem. Często dopiero w sytuacjach kryzysowych ludzie poznają siebie. Czasem zaskakują siebie odwagą, pomysłowością czy też biernością i lękiem.

U ludzi odżywiających się optymalnie mózg pracuje zupełnie inaczej, mniej spotyka się ludzi z panicznym lękiem czy też strachem przed drugim człowiekiem.

Czego potrzebuje mózg?

Dieta dla mózgu jest bezdyskusyjna – jak jemy tak myślimy!!!

Już ponad 40 lat temu naukowcy udowodnili, że istnieje ścisły związek między zdolnościami umysłowymi a dostarczeniem organizmowi witamin i składników mineralnych. To właśnie pokarmy uruchamiają setki mechanizmów wpływających na intelektualne funkcje mózgu. Stymulują produkcję enzymów, hormonów i chemicznych substancji zwanych neuroprzekaźnikami. Są to substancje chemiczne potrzebne do przesyłania sygnałów między komórkami nerwowymi – neuronami.

Bez tych impulsów niemożliwe byłoby myślenie, przyswajanie wiedzy czy też kojarzenie.

Witaminy z grupy B, zwłaszcza cholina (witamina B4) i niacyna (B3, inaczej PP),

są odpowiedzialne za sprawne funkcjonowanie układu nerwowego.

Niedobór witaminy B3 powoduje osłabienie pamięci, kłopoty ze skupieniem uwagi i kojarzeniem. Niacyna znajduje się w wątrobie, mięsie indyka, nasionach słonecznikach, orzechach ziemnych.

Osoby jedzące słodycze i pijące alkohol potrzebują jej 2 razy więcej niż wynosi norma. Żelazo to nośnik tlenu. Znajduje się w orzechach, owocach pestkowych, warzywach liściastych, rodzynkach. Jej niedobór upośledza zdolność rozumowania i uczenia się. Cynk, którego większe ilości wykrywa się w organizmach dzieci o wybitnej inteligencji, występuje obficie w pestkach dyni. Potas poprawia dotlenienie mózgu. Duże jego ilości znajdziemy w morelach, awokado, melonach, brzoskwiniach, ziemniakach i pomidorach. Fosfor poprawia nastrój i pamięć, dodaje sił witalnych. Spore wartości znajdziemy w rybach. Magnez jest niezbędny do produkcji enzymów współpracujących z witaminami B1i B6. Razem z wapniem pomaga w przewodzeniu impulsów nerwowo – mięśniowych. Chroni przed metalami ciężkimi, które uszkadzają mózg. Kwas linolowy (C LA) znajduje się olejach rybnych i roślinnych. Jego brak powoduje osłabienie koncentracji, utratę pamięci, apatię, a nawet halucynacje.

Pamiętajmy, że mózg działa podobnie jak mięśnie i ciało. Jeśli pobudzamy go systematycznie do wysiłku – pracuje sprawnie i cieszy się dobrą kondycją.

Mózg do prawidłowego działania potrzebuje glukozy, ale dieta bogata w węglowodany proste sprawia, że w organizmie dochodzi do częstych wahań poziomu cukru we krwi. Jeśli poziom glukozy stale się zmienia, to stan emocjonalny człowieka również ulega ciągłym wahaniom. Kiedy poziom glukozy jest stały, umysł działa sprawniej. Jak widzimy wiele zależy od naszego talerza, co na nim położymy. Lepsze jedzenie – lepsze myślenie. Pozbawiony zasilania i ćwiczeń mózg słabnie i odmawia posłuszeństwa, szczególnie jeśli zmaga się z chorobą. Dlatego ważne jest, by dawkować napływające informacje w sytuacji potencjalnego zagrożenia. Kiedy cały czas śledzimy informacje z mediów, naturalne jest, że skupiamy się na złych informacjach i tym samym pogłębiamy swój lęk. Na człowieka myślącego krytycznie czyha wiele niebezpieczeństw, a złe emocje potrafią zniekształcić racjonalny odbiór rzeczywistości. Nachodzące myśli lękowe, to myśli nieproduktywne. Nie zagłębiajmy się w nie. Powiedzmy sobie stop! To prowadzi donikąd.

Często ludzie pytają, gdzie szukać nadziei i spokoju. Nadzieja znajduje się w prostych sprawach, w zwyczajnym życiu, w takim, które jest. Po prostu. Nie uciekać przed najbliższymi osobami, cieszyć się ze spotkania z nimi czy też wnukami, wtedy mózg zaczyna wytwarzać serotoninę, która nie bez powodu jest nazwana hormonem szczęścia. Wychodźmy z domu nie tylko po zakupy czy do apteki.

Działajmy razem z osobami, które w życiu wybierają tak jak my, a siła i odwaga niech doda nam skrzydeł.

Zarażajmy siebie i innych uśmiechem, dobrym słowem i spokojem.

 

Od marca 2020 roku żyjemy w warunkach ogłoszonej pandemii XXI w., a więc już 10 miesięcy. Do wielu obostrzeń naszego codziennego życia, od początku wprowadzono przymusowe w miejscach publicznych, sklepach, restauracjach, urzędach itd. spryskiwanie i mycie rąk – środkami dezynfekującymi. Środki te zawierają zwykle wysokie stężenie alkoholu etylowego lub izopropylowego. W większości przypadków zawierają tylko krótką informację o stężeniu w nich etanolu. Nie ma żadnej informacji o pozostałych obecnych tam składnikach. Nie ma też wyszczególnionych możliwych działań ubocznych. Tylko lakoniczna etykieta, jak poniżej.

Extra Płyn do dezynfekcji rąk 5L – 49,95zł (46,25zł netto)

  • 70% etanol
  • do rąk
  • bez spłukiwania
  • zabija wirusy, bakterie.

 

Kilkukrotne w ciągu dnia użycie środka dezynfekującego do rąk może spowodować poważne zaburzenia w składzie skórnej, ochronnej flory bakteryjnej, którą każdy z nas posiada. Nawet najbardziej nowoczesne i zaawansowane środki antybakteryjne w postaci mydeł, płynów do kąpieli etc. nie wykazują zdolności do rozróżniania drobnoustrojów szkodliwych i pożytecznych. Działają totalnie – niszcząc różne gatunki bakterii i wirusów, co niesie za sobą groźne konsekwencje.

Na pewno wielu z nas pamięta czasy, kiedy nie przywiązywano takiej wagi do codziennej higieny osobistej, w tym rąk. Normalne było, że dzieci bawią się w piaskownicy, wkładają do buzi zabrudzone piaskiem ręce i zabawki. Piją napoje z jednej butelki czy kubka, dzielą się kromką chleba lub bułki w szkole. Jedzą – liżą lody z jednego kubka. Nieraz zjadaliśmy owoce prosto z krzaczka – np. maliny, jeżyny lub warzywa prosto z ziemi np. rzodkiewki, pomidory itd. Jeszcze gorzej było, kiedy ludzie nie mieli dostępu do bieżącej wody. Teraz jest zupełnie inaczej. Większość z nas kąpie się codziennie, domy lśnią czystością, używamy bardzo wielu środków dezynfekcyjnych, prawie do wszystkich powierzchni. Dzięki wszechobecnym kampaniom mycie rąk przed posiłkiem i po korzystaniu z toalety stało się normą.

Wszystkie te zabiegi sprawiły, że bardzo zmniejszyła się ilość zakażeń i infekcji, ale czy unicestwienie potencjalnie groźnych patogenów roznoszących choroby oznacza, że stare przysłowie „częste mycie, skraca życie” było zupełnie bezpodstawne? Obserwacje życia codziennego oraz wyniki badań naukowych sugerują jednak, że konsekwentna walka o czystość może być jedną z przyczyn osłabienia układu odpornościowego, które skutkuje narastającą falą schorzeń alergicznych i autoimmunologicznych.

Wiele mikroorganizmów: bakterii, wirusów i grzybów zasiedlających naszą skórę tworzy jej barierę ochronną. Powierzchnia skóry człowieka wynosi 1,5 – 2 m². Na 1 cm² skóry żyje ok. 10 milionów bakterii. Głównie to Staphylococcus epidermidis –gronkowiec skórny, który stanowi 90% flory, Corynebacterium jeikeium, Propionibacterium acnes i Pseudomonas aeruginosa. Obecność prawidłowej flory skórnej przyczynia się do prawidłowego rozwoju i aktywności układu odpornościowego i nerwowego. Niektóre szczepy bakteryjne, nawet potencjalnie chorobotwórcze, mają zdolność do wytwarzania przeciwdrobnoustrojowych białek, przez co stają się naszymi sprzymierzeńcami. Na przykład u osób z Helicobakter pylori (wywołujące zapalenie błony śluzowej żołądka) notuje się znaczny spadek zachorowań na astmę, Salmonella chroni człowieka przed alergiami. Wirus zapalenia wątroby typu A zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób atopowych. Wykazano nawet, że u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym zakażenie pasożytnicze jelit chroni ich przed nawrotem choroby. Skoro bakterie są tak ważnym elementem układu odpornościowego, naturalne wydaje się pytanie o konsekwencje zmniejszenia ich populacji.

W 1989 roku grupa naukowców z doktorem Strachanem na czele zasugerowała tzw. teorię higieny, która powiązała poprawę warunków życia, wyższe standardy higieny, mniejszą częstość infekcji wśród dzieci, ze zwiększeniem ryzyka wystąpienia u nich alergii. Obserwacje populacyjne pokazują, że choroby alergiczne występują częściej na terenach, gdzie powszechne są programy szczepień, w krajach rozwiniętych, w miastach i miejscach o wyższym standardzie życia. Wykazano, że wzrost liczby osób chorujących na astmę alergiczną wiąże się ze spadkiem występowania gruźlicy, odry, ospy i zakażenia wirusem zapalenia wątroby typu A. Jednocześnie zaobserwowano, że częste infekcje wirusowe – świnka, WZW A, zakażenie enterowirusem, wyraźnie zmniejszają ryzyko wystąpienia chorób alergicznych dróg oddechowych. Prowadzono też obserwację mieszkańców terenów wiejskich i gospodarstw rolnych (Wioski Szwajcarskie), gdzie wykazano, że u dzieci rolników mających kontakt z bydłem, trzodą chlewną, stajnią, paszami dla zwierząt, ryzyko atopii jest mniejsze niż u rówieśników z miasta.

Hipoteza higieny zakładała, że za alergie odpowiada zaburzenie równowagi między populacjami limfocytów Th1 i Th2. Limfocyty Th1 są odpowiedzialne za zależne od   fagocytów pochłanianie i zabijanie drobnoustrojów. Jest to główny element odpowiedzi komórkowej. Komórki te produkują m.in. interferonγ, które są silnym aktywatorem makrofagów i stymulują produkcję przeciwciał. Natomiast limfocyty Th2 stymulują odpowiedź zależną od eozynofilii, czyli reakcję alergiczną. Pozbawienie układu odpornościowego dziecka bodźców wywołujących odpowiedź typu Th1, czyli infekcji bakteryjnych i wirusowych, może powodować zwiększone występowanie chorób związanych z odpowiedzią Th2, takich jak alergie. Tak więc interakcje ze środowiskiem – bakteriami i wirusami aktywują mechanizmy regulujące odpowiedź immunologiczną obu typów – Th1 i Th2.

W ciągu długiej ewolucyjnej historii ludzkości kontakty ze stosunkowo nieszkodliwymi mikroorganizmami nauczyły nasz układ odpornościowy, żeby rozpoznawał je jako niegroźne i nie zwalczał ich. Wpływa to na dojrzewanie komórek dendrytycznych i stymulowanie przez nie komórek limfocytów regulatorowych (Treg). To zapewnia odpowiednie modulowanie reakcji odpornościowej.

Ograniczenie kontaktu z mikroorganizmami powoduje defekty w rozwoju ścieżek immunoregulacji. W połączeniu z innymi czynnikami np. genetycznymi lub zatruciem środowiska może prowadzić do pojawienia się nie tylko alergii, ale też chorób zapalnych i autoimmunologicznych. Obecnie drastycznie wzrasta ilość osób młodych zapadających na te choroby.

W latach 2008-2014 w Finlandii był realizowany projekt DIABIMMUNE. Uczeni obserwowali związek między nadmierną sterylnością i higieną a większą zachorowalnością na cukrzycę typu 1. Finlandia ma najwyższy odsetek zachorowań na cukrzycę typu 1, a jednocześnie jest jednym z najczystszych krajów świata. Naukowcy z uniwersytetu w Helsinkach uważają, że dorastanie w czystości i przesadna sterylność przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast uodpornić na różne schorzenia, narażają nas na rozwój chorób spowodowanych obniżeniem sprawności układu immunologicznego.

Kontakt z mikrobami we wczesnym dzieciństwie może zmniejszyć ryzyko wystąpienia chronicznych stanów zapalnych w dorosłym życiu. Amerykański uczony prof. Tom McDade wykazał, że im więcej patogenów było w otoczeniu dzieci do ukończenia 2 roku życia, tym mniej białka C-reaktywnego występuje w ich krwi, gdy osiągają wiek dorosły. Ponadto wyliczono, że każdy przypadek biegunki w młodym wieku, a nawet przebywanie w otoczeniu zwierząt, zmniejsza ilość CRP nawet do 11-13%.

Jako dziecko chodziłam do przedszkola. Wówczas bardzo często chorowałam – świnka, różyczka, przynajmniej 2-3 razy w roku zapalenia gardła lub oskrzeli. Z dzisiejszego punku widzenia problemem było leczenie – zwykle kończyło się antybiotykiem. Ale jako dorosła osoba – nie choruję, nie mam alergii. Każdy wie, że przedszkole to miejsce sprzyjające dużej zachorowalności na wszystkie choroby wieku dziecięcego – te wirusowe i bakteryjne. Dla rodziców jest to problem, że dziecko często choruje. Ale zwykle jest tak, że infekcja mija po kilku dniach i wszystko wraca do normy. Jeżeli to moduluje układ odpornościowy i jest jednym z czynników zabezpieczających organizm przed poważnymi chorobami w wieku późniejszym, to może nie trzeba tych infekcji tak się bać i wychowywać dzieci w bardzo sterylnych warunkach. Obecne zalecenia utrzymywania sterylnych warunków na pewno odbiją się na zdrowiu następnych pokoleń za kilka lub kilkanaście lat, kiedy dzieci osiągną wiek dorosły.

Dziś grożą nam głównie choroby skóry rąk – grzybice i alergie spowodowane nadmiernym stosowaniem środków dezynfekcyjnych, rękawiczek jednorazowych i zbyt częstym myciem rąk mydłem. Naukowcy alarmują: mydła zawierają triklosan i triklokarban (substancje antybakteryjne), które powodują zaburzenia hormonalne, wpływają na rozwój, dojrzewanie płciowe i płodność.

Mam nadzieję, że wszyscy państwo z rozsądkiem stosujecie środki dezynfekcyjne w codziennym życiu.