Od marca 2020 roku żyjemy w warunkach ogłoszonej pandemii XXI w., a więc już 10 miesięcy. Do wielu obostrzeń naszego codziennego życia, od początku wprowadzono przymusowe w miejscach publicznych, sklepach, restauracjach, urzędach itd. spryskiwanie i mycie rąk – środkami dezynfekującymi. Środki te zawierają zwykle wysokie stężenie alkoholu etylowego lub izopropylowego. W większości przypadków zawierają tylko krótką informację o stężeniu w nich etanolu. Nie ma żadnej informacji o pozostałych obecnych tam składnikach. Nie ma też wyszczególnionych możliwych działań ubocznych. Tylko lakoniczna etykieta, jak poniżej.
Extra Płyn do dezynfekcji rąk 5L – 49,95zł (46,25zł netto)
Kilkukrotne w ciągu dnia użycie środka dezynfekującego do rąk może spowodować poważne zaburzenia w składzie skórnej, ochronnej flory bakteryjnej, którą każdy z nas posiada. Nawet najbardziej nowoczesne i zaawansowane środki antybakteryjne w postaci mydeł, płynów do kąpieli etc. nie wykazują zdolności do rozróżniania drobnoustrojów szkodliwych i pożytecznych. Działają totalnie – niszcząc różne gatunki bakterii i wirusów, co niesie za sobą groźne konsekwencje.
Na pewno wielu z nas pamięta czasy, kiedy nie przywiązywano takiej wagi do codziennej higieny osobistej, w tym rąk. Normalne było, że dzieci bawią się w piaskownicy, wkładają do buzi zabrudzone piaskiem ręce i zabawki. Piją napoje z jednej butelki czy kubka, dzielą się kromką chleba lub bułki w szkole. Jedzą – liżą lody z jednego kubka. Nieraz zjadaliśmy owoce prosto z krzaczka – np. maliny, jeżyny lub warzywa prosto z ziemi np. rzodkiewki, pomidory itd. Jeszcze gorzej było, kiedy ludzie nie mieli dostępu do bieżącej wody. Teraz jest zupełnie inaczej. Większość z nas kąpie się codziennie, domy lśnią czystością, używamy bardzo wielu środków dezynfekcyjnych, prawie do wszystkich powierzchni. Dzięki wszechobecnym kampaniom mycie rąk przed posiłkiem i po korzystaniu z toalety stało się normą.
Wszystkie te zabiegi sprawiły, że bardzo zmniejszyła się ilość zakażeń i infekcji, ale czy unicestwienie potencjalnie groźnych patogenów roznoszących choroby oznacza, że stare przysłowie „częste mycie, skraca życie” było zupełnie bezpodstawne? Obserwacje życia codziennego oraz wyniki badań naukowych sugerują jednak, że konsekwentna walka o czystość może być jedną z przyczyn osłabienia układu odpornościowego, które skutkuje narastającą falą schorzeń alergicznych i autoimmunologicznych.
Wiele mikroorganizmów: bakterii, wirusów i grzybów zasiedlających naszą skórę tworzy jej barierę ochronną. Powierzchnia skóry człowieka wynosi 1,5 – 2 m². Na 1 cm² skóry żyje ok. 10 milionów bakterii. Głównie to Staphylococcus epidermidis –gronkowiec skórny, który stanowi 90% flory, Corynebacterium jeikeium, Propionibacterium acnes i Pseudomonas aeruginosa. Obecność prawidłowej flory skórnej przyczynia się do prawidłowego rozwoju i aktywności układu odpornościowego i nerwowego. Niektóre szczepy bakteryjne, nawet potencjalnie chorobotwórcze, mają zdolność do wytwarzania przeciwdrobnoustrojowych białek, przez co stają się naszymi sprzymierzeńcami. Na przykład u osób z Helicobakter pylori (wywołujące zapalenie błony śluzowej żołądka) notuje się znaczny spadek zachorowań na astmę, Salmonella chroni człowieka przed alergiami. Wirus zapalenia wątroby typu A zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób atopowych. Wykazano nawet, że u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym zakażenie pasożytnicze jelit chroni ich przed nawrotem choroby. Skoro bakterie są tak ważnym elementem układu odpornościowego, naturalne wydaje się pytanie o konsekwencje zmniejszenia ich populacji.
W 1989 roku grupa naukowców z doktorem Strachanem na czele zasugerowała tzw. teorię higieny, która powiązała poprawę warunków życia, wyższe standardy higieny, mniejszą częstość infekcji wśród dzieci, ze zwiększeniem ryzyka wystąpienia u nich alergii. Obserwacje populacyjne pokazują, że choroby alergiczne występują częściej na terenach, gdzie powszechne są programy szczepień, w krajach rozwiniętych, w miastach i miejscach o wyższym standardzie życia. Wykazano, że wzrost liczby osób chorujących na astmę alergiczną wiąże się ze spadkiem występowania gruźlicy, odry, ospy i zakażenia wirusem zapalenia wątroby typu A. Jednocześnie zaobserwowano, że częste infekcje wirusowe – świnka, WZW A, zakażenie enterowirusem, wyraźnie zmniejszają ryzyko wystąpienia chorób alergicznych dróg oddechowych. Prowadzono też obserwację mieszkańców terenów wiejskich i gospodarstw rolnych (Wioski Szwajcarskie), gdzie wykazano, że u dzieci rolników mających kontakt z bydłem, trzodą chlewną, stajnią, paszami dla zwierząt, ryzyko atopii jest mniejsze niż u rówieśników z miasta.
Hipoteza higieny zakładała, że za alergie odpowiada zaburzenie równowagi między populacjami limfocytów Th1 i Th2. Limfocyty Th1 są odpowiedzialne za zależne od fagocytów pochłanianie i zabijanie drobnoustrojów. Jest to główny element odpowiedzi komórkowej. Komórki te produkują m.in. interferonγ, które są silnym aktywatorem makrofagów i stymulują produkcję przeciwciał. Natomiast limfocyty Th2 stymulują odpowiedź zależną od eozynofilii, czyli reakcję alergiczną. Pozbawienie układu odpornościowego dziecka bodźców wywołujących odpowiedź typu Th1, czyli infekcji bakteryjnych i wirusowych, może powodować zwiększone występowanie chorób związanych z odpowiedzią Th2, takich jak alergie. Tak więc interakcje ze środowiskiem – bakteriami i wirusami aktywują mechanizmy regulujące odpowiedź immunologiczną obu typów – Th1 i Th2.
W ciągu długiej ewolucyjnej historii ludzkości kontakty ze stosunkowo nieszkodliwymi mikroorganizmami nauczyły nasz układ odpornościowy, żeby rozpoznawał je jako niegroźne i nie zwalczał ich. Wpływa to na dojrzewanie komórek dendrytycznych i stymulowanie przez nie komórek limfocytów regulatorowych (Treg). To zapewnia odpowiednie modulowanie reakcji odpornościowej.
Ograniczenie kontaktu z mikroorganizmami powoduje defekty w rozwoju ścieżek immunoregulacji. W połączeniu z innymi czynnikami np. genetycznymi lub zatruciem środowiska może prowadzić do pojawienia się nie tylko alergii, ale też chorób zapalnych i autoimmunologicznych. Obecnie drastycznie wzrasta ilość osób młodych zapadających na te choroby.
W latach 2008-2014 w Finlandii był realizowany projekt DIABIMMUNE. Uczeni obserwowali związek między nadmierną sterylnością i higieną a większą zachorowalnością na cukrzycę typu 1. Finlandia ma najwyższy odsetek zachorowań na cukrzycę typu 1, a jednocześnie jest jednym z najczystszych krajów świata. Naukowcy z uniwersytetu w Helsinkach uważają, że dorastanie w czystości i przesadna sterylność przynoszą skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast uodpornić na różne schorzenia, narażają nas na rozwój chorób spowodowanych obniżeniem sprawności układu immunologicznego.
Kontakt z mikrobami we wczesnym dzieciństwie może zmniejszyć ryzyko wystąpienia chronicznych stanów zapalnych w dorosłym życiu. Amerykański uczony prof. Tom McDade wykazał, że im więcej patogenów było w otoczeniu dzieci do ukończenia 2 roku życia, tym mniej białka C-reaktywnego występuje w ich krwi, gdy osiągają wiek dorosły. Ponadto wyliczono, że każdy przypadek biegunki w młodym wieku, a nawet przebywanie w otoczeniu zwierząt, zmniejsza ilość CRP nawet do 11-13%.
Jako dziecko chodziłam do przedszkola. Wówczas bardzo często chorowałam – świnka, różyczka, przynajmniej 2-3 razy w roku zapalenia gardła lub oskrzeli. Z dzisiejszego punku widzenia problemem było leczenie – zwykle kończyło się antybiotykiem. Ale jako dorosła osoba – nie choruję, nie mam alergii. Każdy wie, że przedszkole to miejsce sprzyjające dużej zachorowalności na wszystkie choroby wieku dziecięcego – te wirusowe i bakteryjne. Dla rodziców jest to problem, że dziecko często choruje. Ale zwykle jest tak, że infekcja mija po kilku dniach i wszystko wraca do normy. Jeżeli to moduluje układ odpornościowy i jest jednym z czynników zabezpieczających organizm przed poważnymi chorobami w wieku późniejszym, to może nie trzeba tych infekcji tak się bać i wychowywać dzieci w bardzo sterylnych warunkach. Obecne zalecenia utrzymywania sterylnych warunków na pewno odbiją się na zdrowiu następnych pokoleń za kilka lub kilkanaście lat, kiedy dzieci osiągną wiek dorosły.
Dziś grożą nam głównie choroby skóry rąk – grzybice i alergie spowodowane nadmiernym stosowaniem środków dezynfekcyjnych, rękawiczek jednorazowych i zbyt częstym myciem rąk mydłem. Naukowcy alarmują: mydła zawierają triklosan i triklokarban (substancje antybakteryjne), które powodują zaburzenia hormonalne, wpływają na rozwój, dojrzewanie płciowe i płodność.
tel. 32 353 20 27
kom. 503 – 144 – 481