Pani Stanisława Kuźlik i jej mąż z Piekar Śląskich opowiedzieli swoją przygodę z dietą optymalną.
Moja przygoda z dietą optymalną zaczęła się kiedy wiele lat temu przeczytałam w Dzienniku Zachodnim artykuły na temat żywienia optymalnego. Jednak nie za bardzo się wtedy tym tematem zainteresowałam ponieważ lubiłam tego typu jedzenie i wydawało mi się to oczywiste.
Dopiero, kiedy odwiedziłam koleżankę i ku mojemu zaskoczeniu oznajmiła mi, że jest na żywieniu optymalnym zainteresowałam się tym tematem bliżej. Koleżanka była kiedyś wrogiem tłuszczu a tu nagle taka zmiana. Tak mnie to zainspirowało, że już następnego dnia z książką i materiałami pożyczonymi od koleżanki uważnie je czytałam.
Powodem mojego zainteresowania się dietą był mój wtedy nie najlepszy stan zdrowia. To, że lubiłam takie jedzenie nie świadczyło o tym, że byłam na żywieniu optymalnym. Jadłam tłusto, ale teraz wiem, że źle dobierałam posiłki. W 1998 roku stwierdzono u mnie GPP, zaczęłam brać leki, po których nie czułam się wcale lepiej.
Ręce strasznie bolały, palce puchły, z trudem wykonywałam proste ,codzienne obowiązki związane z prowadzeniem domu. Czułam się źle, byłam obolała i zmęczona, każdy dzień z bólem był prawdziwą katorgą. Jakby, tego wszystkiego było mało mój mąż kilka lat wcześniej zachorował na agresywne, przewlekłe zapalenie wątroby, wirus typu ,,B”. Choroba męża miała ostry, przewlekły przebieg.
Dwa razy po trzy miesiące przebywał w klinice chorób zakaźnych. Słowa które wtedy usłyszałam od lekarza prowadzącego męża brzmiały :Stoi Pan na progu do marskości wątroby. Przez wiele lat drakońska dieta, miał jeść chudo, wołowina tylko gotowana, czerstwe białe pieczywo, z jajek tylko białka, margarynę, chudy ser itp.
Jednak dieta męża nie przyniosła oczekiwanych efektów poprawy zdrowia, wręcz przeciwnie, mąż czuł się bardzo źle, był osłabiony, miał złe wyniki badań i z tego też powodu przeszedł na rentę inwalidzką a miał dopiero 39 lat. Wtedy wydawało mi się, że nie ma dla męża a później dla mnie ratunku, aż tu nagle niespodzianka z wizytą u koleżanki. Jest na żywieniu optymalnym, zauważyłam u niej pozytywne zmiany, długo rozmawialiśmy na temat zmiany naszych przyzwyczajeń żywieniowych z nadzieją na poprawę naszego nie najlepszego już wtedy zdrowia.
Chciałam wiedzieć na temat żywienia optymalnego jak najwięcej, więc wszystko na ten temat czytałam. Więc z pożyczonymi książkami i materiałami wróciłam do domu pełna obaw jak również nadziei na lepsze jutro. Wtedy dopiero zrozumiałam jak źle do tej pory się odżywiałam. Uczyłam się zasad diety i początkowo nie potrafiłam odpowiednio dopierać produktów. Raz czegoś brakowało innym razem czegoś było za dużo, jednak nie zniechęciłam się wręcz przeciwnie , mobilizowało mnie to do nauki. Zapisałam się do klubu optymalnych, żeby mieć kontakt z innymi pacjentami stosujących żywienie optymalne. Po pewnym czasie zauważyłam, że stan mojego zdrowia zdecydowanie się poprawił. Nie musiałam już brać leków, które i tak nie pomagały.
Mąż obserwował mnie przez pół roku, aż któregoś razu oznajmił mi :
,,Od jutra chcę się żywić razem z Tobą”.
Nie ukrywam, że oboje trochę się baliśmy. Mąż przecież był ciężko chory a tu nagle jajka, omlety, golonki i inne rarytasy optymalne.
Jaka była radość, kiedy wyniki męża systematycznie się poprawiały, a po dwóch latach wirus skapitulował. W tym roku mija 15 lat naszej przygody z dietą optymalną. Lekarz prowadzący męża widząc wyniki , zdziwiony zapytał męża jak z tej choroby wyszedł. Choroby się cofnęły, wyniki badań laboratoryjnych są bardzo dobre, wirus skapitulował po dwóch latach ŻO.
Nigdy nie ukrywam na jakiej jesteśmy diecie i często zachęcam znajomych z różnym skutkiem do zmiany ich dotychczasowego sposobu żywienia, często są to osoby otyłe i bardzo schorowane. Mam bliskie grono znajomych również na żywieniu optymalnych i wspólnie wymieniamy się przepisami. Staram się by nasz jadłospis nie był monotonny. Od wielu lat kupuję miesięcznik ,,Optymalni ” , i z zainteresowaniem czytam wszystkie artykuły. Korzystam z wielu przepisów Pani Aliny z Katowickiej Arkadii, z przepisów Pani Stachurskiej i oczywiście z książki kucharskiej dr Kwaśniewskiego. Staramy się obserwować swój organizm i korygować jakość i ilość posiłków. Doktor Kwaśniewski podarował nam bilet do dobrego zdrowia i za to mu bardzo dziękujemy.
Komentarz Arkadii – Katowice
Alina Szekiel- dietetyk.
Pani Stanisława jest naszą pacjentką od wielu lat. Znamy ją jako osobę żywo interesującą się wszystkim co dotyczy żywienia. Jako nieliczna z pacjentów zna prawie wszystkie wartości produktów spożywczych i zna zasady diety. Doskonale potrafi ułożyć prawidłowy dzienny jadłospis dla siebie i męża. Wie ile razy w ciągu jednej dekady zjadać odpowiednich produktów. Kiedy odwiedza naszą przychodnię korzystając z zabiegów prądów selektywnych zawsze jest w świetnym humorze,
jak sama mówi od kiedy żywi się optymalnie jest motorycznie sprawniejsza. Żywo dyskutuje z pacjentami na temat diety, zawsze chętna do pomocy innym.
Czasem częstuje nas swoimi optymalnymi domowymi wypiekami. Wszystkie produkty mają podane wartości odżywcze takie jak B.T.W., częstując się kawałkiem pysznego tortu, wiemy jaka jest jego wartość.
Pani Stanisława od wielu lat uczestniczy w spotkaniach w klubie Optymalnych w Siemianowicach Śląskich, choć mieszka w Piekarach Ślaskich i jak mówi odległość nie ma dla niej żadnego znaczenia. Wiele czyta i śledzi wszystkie wydarzenia związane z ruchem optymalnym a kwestia odżywiania oraz żywności stanowi ważny element i cel jej życia, bez sztucznych barwników, konserwantów, czy też środków zapachowych. Śmiało możemy powiedzieć, iż Pani Stanisława jest pacjentką godną naśladowania.
tel. 32 353 20 27
kom. 503 – 144 – 481